Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

CIEKAWOSTKI

Dorastałem z łobuzami

środa, 30 kwietnia 2014 04:34 / Autor: Katarzyna Bernat
Dorastałem z łobuzami
Dorastałem z łobuzami
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Rozmowa z Jackiem Kowalczykiem, dyrektorem Departamentu Promocji, Edukacji, Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego.

- Wychował się Pan na Czarnowie, a to dość specyficzny rejon Kielc. Jak Pan tam sobie radził jako chłopak?

- Myślę, że nieźle. Pozostały mi stamtąd bardzo dobre wspomnienia. Mieszkałem w bloku z ludźmi z tak zwanych wysiedleń. Wychowywałem się wśród wielu niepokornych, czy może powiedzmy wprost: chuliganów. Mnie przed zejściem na złą drogę uchronił sport, choć rodzice nie byli zachwyceni tym, że trenuję. Znałem jednak i znam wszystkie okoliczne boiska na Czarnowie, zarówno obecne, jak i nieistniejące. A sportowcem, muszę powiedzieć nieskromnie, byłem chyba niezłym. Może dlatego łobuzerka z Czarnowa stawała często w mojej obronie i szanowała mnie mimo, że nie zawsze było mi z nimi po drodze.

- Dlaczego rodzice kręcili nosem na pańskie treningi w klubie?

- To rzeczywiście może się wydać dziwne, skoro mój tato był związany ze sportem od zawsze, działał w nieistniejącym już kieleckim klubie rugby i sport towarzyszył mi od urodzenia. Poza tym moim pierwszym mieszkaniem były dzisiejsze pomieszczenia MOSiR w hali widowiskowo - sportowej przy Żytniej. Obejrzałem tam wiele imprez sportowych. A gdy mieliśmy malowanie, mieszkaliśmy nawet przez jakiś czas na scenie. Dlaczego rodzice nie chcieli, żebym trenował? Uważali, że powinienem zdobyć solidne wykształcenie, a sport nieco to utrudniał. Tak więc nie trenowałem wyczynowo, ale sport był w moim życiu bardzo ważny i tak jest do dzisiaj.

- Grał Pan wyłącznie w piłkę nożną?

- Nieźle radziłem sobie jako siatkarz i jako koszykarz, ale najlepiej jako piłkarz. Natomiast, o dziwo, nigdy nie grałem w piłkę ręczną, oczywiście regularnie. Mówię "o dziwo", bo moim pierwszym nauczycielem wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 18, znajdującej się w centrum Czarnowa, był Wojciech Dębski, wówczas trener piłki ręcznej. Do tej szkoły chodził też Krzysiek Latos i wielu innych chłopaków, którzy potem porobili kariery w szczypiorniaku. Mnie jakoś nie zauważono pomimo dobrych warunków fizycznych - zawsze byłem wysoki. Dodam tylko, że może i zostałbym piłkarzem ręcznym, bo w IV klasie zakwalifikowałem się do specjalnie utworzonej klasy sportowej, ale łączyła mnie tak silna więź z moimi dotychczasowymi kolegami ze szkolnej ławki, że nie zdecydowałem się na przeniesienie i ubłagałem rodziców, bym mógł zostać w mojej starej klasie o profilu ogólnym.

- Jaka jest tajemnica Pana wiecznie znakomitego nastroju i uśmiechu?

- Po prostu takie mam usposobienie i charakter. Jestem optymistą, bo na co dzień życie dostarcza tylu stresów, że dodatkowe martwienie się jest bezsensu. Mam, wbrew pozorom, ciężką pracę. Wszyscy myślą, że jeśli zajmuję się rekreacją, to mam więcej luzu, a to typowo urzędnicza robota, często niewdzięczna. Ma się w niej tyle samo przyjaciół co i wrogów, bo każda decyzja niesie za sobą jakieś konsekwencje. Poza tym lubię porządek, ale to nie znaczy, że muszę chodzić nadęty i być zarozumiały.

- Czyli trudno Pana zdenerwować?

- Zdarza się to, ale niezwykle rzadko. Denerwuje mnie kłamstwo, jakieś ewentualne ataki na moją rodzinę, a jako osoba publiczna jestem na nie narażony. Każdy oczywiście ma prawo do krytyki, ale konstruktywnej. Ta zła, związana na dodatek z rodziną boli, choć i tak szybko zapominam i nie noszę w sobie złości.

- W 1988 roku ukończył Pan IV Liceum Ogólnokształcące im. Hanki Sawickiej w Kielcach. Niedawno przez media przetoczyła się dyskusja: zmieniać jej patrona czy nie?

- To jest bardzo dobre pytanie i jako absolwent tej szkoły zawsze będę się wypowiadał na ten temat. Ostatnio, zabierając głos w tej sprawie, zaproponowałem referendum, czyli według mnie najlepsze wyjście w takiej sytuacji. Uważam, że patron to coś o wiele więcej, niż zdjęcie w gablocie szkolnej czy popiersie na korytarzu. To musi być dla młodzieży pewien ideał. Kończąc za czasów komuny edukację w liceum, nie przypominam sobie, abym uczył się o tym, kim naprawdę była Hanka Sawicka. Szkoła miała na pewno spory problem, z jednej strony wizerunkowy, z drugiej prawny.

- Ale konkretnie: powinna była nastąpić zmiana, czy nie?

- Nie uciekam od odpowiedzi, uważam jedynie, że kierownictwo liceum powinno było zorganizować przed referendum coś w rodzaju kampanii, oczywiście nie wyborczej, bo to nie są przecież wybory. Ponieważ zmiana patrona to ważna decyzja, młodzież powinna lepiej się z nim zapoznać, bo to niewątpliwie ważna decyzja dla przyszłości placówki. W końcu każda szkoła, jest też pewną marką. Dyskusja na temat liceum imienia Hanki Sawickiej na pewno jeszcze potrwa długo…

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Majchrzyk

Czy Jacek Kowalczyk uważa się za dobrego dyrektora? Skąd u Niego nieustanny uśmiech na twarzy i dlaczego bliżej mu do punków, niż skinów? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź już w najbliższą sobotę, 12 kwietnia, między godziną 12-15 tylko na 107 i 9 FM

 

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO