Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Czasem przydałby mi się samolot

piątek, 14 listopada 2014 11:02 / Autor:
Czasem przydałby mi się samolot
Czasem przydałby mi się samolot

Rozmowa z Elżbietą Szlufik-Pańtak dyrektorem Kieleckiego Teatru Tańca.

- Powiedziała pani kiedyś, że taniec nie ma jednego oblicza. To nie tylko kroki i sekwencje ruchowe, to również cała nauka, estetyka, pedagogika, historia, psychologia i filozofia tańca, którymi się pani interesuje. Taniec to dla pani radość, szczęście i pasja?

- Jak najbardziej. Moja praca jest moją pasją, a ona z kolei stanowi integralną część mojego życia i prywatnego, i  zawodowego, bo one przenikają się nawzajem. Nie mówię tego jednak, żeby ponarzekać, wręcz przeciwnie, to dla mnie radość. Powiem tak… Żyję z tańca, ale i dla tańca (śmiech).

- Praca pochłania panią na tyle, że żartuje pani, iż ma wrażenie, jakby kula ziemska kręciła się nieco szybciej… Zwolni pani kiedyś?

- Chciałabym… To są moje marzenia od kilku lat, bo jestem wciąż głodna życia. Zawsze pragnęłam na przykład uczyć się języków. To moja niezrealizowana pasja, a muszę przyznać, że bardzo lubię język włoski. Kto wie, może się go nauczę na emeryturze, jeżeli mózg jeszcze pozwoli. Póki co brakuje na to czasu. Tak jak powiedziałam i potwierdzam to: ziemia zbyt szybko się kręci. Pomimo tego, zawsze znajdę czas na spędzenie czasu z moimi córkami. Uwielbiam je i pielęgnuję wartości rodzinne, bo to jest dla mnie najważniejsze.

- Miała Pani kiedyś taki weekend. Sobota rano Warszawa, wieczorem Białystok, a w niedzielny poranek zajęcia w Krakowie. Zapytała Pani wtedy: Co się dzieje? Przydałby się samolot! Macie zamiar z mężem go kiedyś kupić?

- (śmiech) Raczej nie! Im wcześniej zdam sobie sprawę z faktu, że nigdy na ten samolot mnie nie będzie stać, tym szybciej będę szczęśliwsza i spokojniejsza, nie będę gonić za pieniądzem, bo tego nie lubię. Oczywiście to takie żarty z tym samolotem… Nie potrzebny mi jest do szczęścia.

- Pozwolę sobie jeszcze wrócić do tego zwariowanego, moim zdaniem, weekendu… Zdarzyło się pani wtedy gdziekolwiek spóźnić?

- Nie znoszę niepunktualności, sama też staram się nie spóźniać. Moim zdaniem, to wyraz braku szacunku dla drugiej osoby. Wracając do pytania: nie spóźniłam się wtedy nigdzie.

- Dużo ma pani w miesiącu takich weekendów?

- Bez przesady! W takim tempie trudno byłoby mi wytrzymać, ale nie ukrywam, iż raz na dwa miesiące mam taką zwariowaną sobotę i niedzielę. Dla mnie to i tak za dużo. Chcę tylko powiedzieć, że od dwudziestu lat każdy weekend mam zajęty i w każdy pracuję. Może nie tak intensywnie, w rozjazdach, ale pracuję. Oczywiście święta są dla domu i rodziny. Gdy z rzadka zdrzy się jakaś wolna niedziela, nie wiem co z nią zrobić. Zaczyna się gonitwa myśli w mojej głowie. Mam przeróżne plany… a to spacer, a to jakaś lektura, może film, aż w końcu niedziela się kończy…

- Jest pani z mężem 24 godziny na dobę, bo i w pracy, i w domu. Większość małżeństw nie wyobraża sobie takiego życia, uważa to za przesyt. Jak Wam udaje się osiągnąć harmonię i żyć ze sobą w zgodzie?

- To już dwadzieścia lat, jak żyjemy w ten sposób. Powiem więcej: dopiero od roku mamy osobne gabinety w teatrze, bo przez kilkanaście lat dzieliliśmy pokój. To pytanie bardzo często jest nam zadawane…

- To znaczy, że nie jestem zbyt oryginalny?

- Muszę Pana zaskoczyć. Co prawda ono się pojawia, ale tylko w kuluarach. Pan jest pierwszy, któremu opowiem o tym oficjalnie. My z mężem jesteśmy z tego faktu dumni. Bo jest się z czego cieszyć. Wspólna praca to przecież okazja do tworzenia we dwoje. Nie mówię tu tylko o ognisku domowym, które mam wrażenie, nigdy się nie wypali. Chodzi mi bardziej o to, że w pracy możemy zbudować coś niepowtarzalnego, coś co może podobać się wszystkim i wszystkim możemy zaprezentować efekty i owoce tej pracy. To właśnie praca nas połączyła. To wspólna pasja do sztuki i tańca zrodziła naszą miłość i stworzyła nasze gniazdko, w którym czujemy się najbezpieczniej.

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Majchrzyk

Czy w domu, tak jak w teatrze, pani Elżbieta jest też szefem? Dlaczego nie lubi latać samolotami? Jak mąż zdobył jej serce? Słuchaj „Wywiadu bez krawata” w najbliższą sobotę, 22 listopada, w Radiu eM Kielce.  

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO