Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Kat Łysogór, cz. III

poniedziałek, 09 grudnia 2013 09:36 / Autor: Katarzyna Bernat
Kat Łysogór, cz. III
Kat Łysogór, cz. III
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Jest wieczór. Czerwiec 1943 r. Pod wiejską chałupę we Wzdole Rządowym podjeżdżają żandarmi Schustera. Wchodzą do środka. Słychać krzyki i płacz. W środku jest 20-letnia Pela Fąfara i jej młodsza siostra. Niemcy szukają partyzanta. Pela jest przerażona, myśli że chodzi o jej brata, 14-letniego Heńka, pseudonim „Sokolik”, walczącego u „Wybranieckich”.

– Ale oni szukali Henryka Pawelca, pseudonim „Andrzej”, i najzwyczajniej pomylili się. Weszli nie do tej chałupy. One nie były wtedy numerowane – opowiada dziś Pela, czyli Pelagia Barwicka z domu Fąfara.

Faszyści wyprowadzają ją z izby – jasnowłosą, drobną dziewczynkę. Bo Pela wygląda jak dziecko, mimo że jest żołnierzem AK, tak jak wszyscy mężczyźni w jej rodzinie. Popychając kolbami karabinów, żandarmi każą Peli wsiąść na pakę ciężarówki. – Wychodząc z domu dostrzegłam jeszcze kątem oka, że pod płotem leży mój ojciec, ciężko pobity przez Niemców. Usiadłam na podłodze ciężarówki i ręką przytrzymywałam mocno brodę, bo nie mogłam się uspokoić. Cała się trzęsłam. Od tych wydarzeń minęło 70 lat, ale ja ciągle mam je przed oczami – wspomina pani Pelagia.

Niemcy zawożą Pelę do klasztoru w Św. Katarzynie. Prowadzą ją do kuchni i każą pilnować kucharzowi.

Oberleutnant Albert Schuster przesłuchuje dziewczynę kilka razy dziennie. Rytuał powtarza się: uzbrojony Niemiec prowadzi ją do pokoju Schustera, gdzie już czeka kat i jego żandarmi z tłumaczem. – Ciągle kazał mi coś mówić. Był przystojny, dobrze ubrany, chwilami uprzejmy, ale ostry i stanowczy. Miał coś w sobie takiego, że musiałeś się go bać. A ja powtarzałam tylko z uporem, że nic nie wiem – opowiada.

Czasami staje przy oknie w kuchni, w której ją zamknięto i słyszy, jak za klasztorem rozstrzeliwują Polaków. Czeka na swoją kolej.

Jest przetrzymywana w klasztorze przez kilka dni. Uparcie milczy. Po jakimś czasie jeden z żandarmów wzywa ją do Schustera. Ten nieoczekiwanie oznajmia, że jest wolna. Tłumacz dodaje: „Zjeżdżaj, żeby cię tu nikt nie widział”. Nie może uwierzyć. Z płaczem idzie do kościoła, pada na kolana przed Chrystusem, łzy same płyną po policzkach. Wtedy podchodzi do niej jedna z sióstr: – Dziecko, tutaj za ciebie codziennie msza święta się odprawiała. Pan Bóg nas wysłuchał!

Uważa, że to był cud. – Nie wiem dlaczego Schuster mnie puścił – pani Pela rozkłada ręce – ale jego twarz zapamiętałam na zawsze. Na zawsze.

Do końca wojny walczyła o Polskę w szeregach Armii Krajowej. Dzisiaj Pelagia Barwicka jest prezesem koła 4. PPAK Światowego Związku Żołnierzy AK.

* * *

Sędzia Andrzej Jankowski, który – jak wspominaliśmy we wcześniejszych odcinkach – tropił Schustera przez wiele lat, skrupulatnie zbierając przeciwko niemu najmniejsze strzępy dowodów i poszlak uważa, że Niemcom się upiekło. Na podstawie postanowień prokuratur niemieckich można mówić o znacznej dysharmonii w podejmowaniu prawnokarnych ocen zbrodni dokonanych na mieszkańcach polskich wsi. Dotyczy to w szczególności takich wydarzeń, które w ocenie niemieckiego wymiaru sprawiedliwości nie stanowiły zbrodni wojennych w rozumieniu IV Konwencji Haskiej z 1907 roku, lecz mieściły się „w dozwolonym zwalczaniu partyzantki”. Nawet wtedy, gdy ginęły kobiety i dzieci.

Na szczęście oberleutnant Albert Schuster nie uciekł przed sprawiedliwością. W 1973 r. stanął przed sądem w Karl-Marx-Stadt. Udawał, że zarzuty, które mu przedstawiono, nie dotyczą go. Myślał, że się wywinie. Ale kiedy zaczął zeznawać świadek Wacław Dziuba ze spacyfikowanego przez Schustera Dębna, Schuster… sam się zdradził! W pewnym momencie mężczyzna pokazał blizny na karku, pozostałość po niemieckim pocisku. Niemiec chybił i tylko dlatego Dziuba przeżył. Słysząc to Schuster wstał i krzyknął:

– To nie jest możliwe! Moi ludzie dokładnie wykonywali rozkazy, rozstrzeliwując bandytów!

Wtedy sędzia zapytał go, czy zastrzelona wówczas dwuletnia Wanda Piwowarczyk też była bandytką? Kat Łysogór zamilkł.

Skazano go na śmierć przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano.

* * *

– Dopadłem drania – kończy pan sędzia Jankowski.

Dorota Kosierkiewicz

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO