Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Nikt go nie kocha bardziej...

piątek, 28 grudnia 2012 13:04 / Autor:
Nikt go nie kocha bardziej...
Nikt go nie kocha bardziej...

Kiedy poznałam Helenę, była w trakcie leczenia. Mąż naukowiec wyjeżdżał w poniedziałek rano do Krakowa, a ona jechała do Poradni Niepłodności przy ul. Prostej. Jej walka o dziecko trwała już czwarty rok.

Zdążyła się przyzwyczaić do ciągłego mierzenia temperatury ciała, wymazów, badań hormonalnych, kontrolowanych zbliżeń z mężem, bólu, napięcia przy oczekiwaniu na kolejny wynik USG. Ale lekarze wciąż dawali nadzieję. Myślała więc tylko o tym, jaki będzie jej syn i jak wtedy zmieni się jej życie. Nie lubiła spotkań rodzinnych: ciągle słyszała pytania o potomka, bo przecież są taką piękną parą.

Rozmawiałyśmy wiele razy o adopcji. Jej mąż był gotowy, ona nie. – A jeśli mnie rozczaruje, jeśli to dziecko będzie zaprzeczeniem moich wyobrażeń o nim? Co mu powiem? Że nie zdało egzaminu? – pytała.

Załamała się po czwartej inseminacji. – Nie zniosę kolejnej nadziei i bólu rozczarowania – oświadczyła przez telefon, a ja wiedziałam, że nie chce się już ze mną spotykać.

Przypomniałam sobie tę nagle urwaną znajomość sprzed lat, gdy poznałam młode małżeństwo z Kielc, Kasię i Mirka. Wymarzyli sobie dużą rodzinę, mieli pracę, kochali się, ale dziecko się nie pojawiało. Zaczęli bezowocne wędrówki od lekarza do lekarza. Pomysł na adopcję zrodził się jakby sam, naturalnie. – Miałem takie poczucie, że trzeba być otwartym na każdą sytuację – tłumaczy Mirek. – Nie ma dzieci, których nie można pokochać. A nikt swojego syna nie kocha bardziej, niż my Daniela.

Siedzimy przy stole nakrytym białym obrusem. Częstują mnie kawą, ciastem. Daniel nie spuszcza mnie z oczu. Jest bystry, usta mu się nie zamykają, ładnie buduje zdania, choć dopiero w ubiegłym roku przyjął pierwszą komunię. Adam jest jego najlepszym kolegą, ale trzyma się najbardziej z Oskarem, lubi matematykę, właściwie lubi wszystkie przedmioty i nauczycieli.

– Nie wiedziałam, że będziesz chciał być przy rozmowie – mówi pani Kasia. – Daj mi dziubka. Chłopak całuje ją przeciągle, głośno i wpycha się na kolana. – Choć, pogramy w piłkę, mówi tata.

– Dlaczego powiedzieliście Danielowi że jest adoptowany? – pytam. – Bo to prawda. A może kiedyś sam by się dowiedział i miałby żal? A poza tym każdy ma prawo do tego, aby znać swoją historię, prawo do szukania swoich korzeni – pada odpowiedź.

Pani Kasia wspomina, jak po kilku latach oczekiwań zadzwonił telefon: „Proszę przyjechać do pogotowia opiekuńczego”. Chłopiec leżał ze skrzywioną główką, miał dwa miesiące. Nie wiedzą, czy ktoś przeżył kiedyś to, co oni wtedy. Wielkie, przeogromne uczucie spełnienia i radości. Świat zawęził się tylko do nich, do tej kochającej się trójki ludzi. To był najcudowniejszy czas. –Wszystko było dla nas, tylko my byliśmy na świecie i tak przez kilka lat – opowiada kobieta.

Czy czują że ich chłopak jest adoptowany? A co to znaczy? Kochają bezwarunkowo, są dumni, szczęśliwi, spełnieni, więc co to znaczy – adoptowany? Chcą mieć jeszcze jedno dziecko, złożyli już wszystkie papiery. Nie przestali też wierzyć, że Kasia jeszcze urodzi.

Wrócił pan Mirek. Uśmiecha się szeroko, gdy słyszy, że rozmawiamy o rodzeństwie Daniela: – Pytała pani, czy jest różnica, gdy dziecko jest adoptowane. Ja już tęsknię za tym drugim dzieckiem. Myślę o nim, wyobrażam je sobie. Przygotowujemy się, nie możemy się doczekać. Wiemy, że teraz naszą miłość będziemy dzielić na dwoje. Rozmawiamy o tym z naszym synem. Więc jak pani myśli: czy adopcyjni rodzice kochają mniej?

Imiona bohaterów zostały zmienione.

Marzena Sobala

 

Tag: Zdrowie
Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO