Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Oblicze Boga

sobota, 04 kwietnia 2015 17:12 / Autor: Maciej
Oblicze Boga
Oblicze Boga
Maciej
Maciej

Manopello to maleńkie miasteczko, leżące około stu kilometrów na wschód od Rzymu. Jeszcze kilkanaście lat temu niemal nikt o nim nie słyszał. Dziś odwiedzają je tłumy katolików z całego świata. Nic dziwnego. Któż nie chciałby ujrzeć na własne oczy... prawdziwej twarzy Zbawiciela?

Kościół stoi na wzniesieniu, kilkaset metrów od centrum Manopello. Tuż za progiem przykuwa wzrok prostokątny relikwiarz, umieszczony za ołtarzem, na podwyższeniu. Z obu stron prowadzą do niego schodki. Gdy podejdziemy, dostrzeżemy, że w relikwiarzu umieszczono obraz przedstawiający czyjeś oblicze. To oblicze Jezusa Chrystusa. Obraz jest... półprzezroczysty, dokładnie widać, co znajduje się za nim. Trochę przypomina hologram. Gdy spojrzymy na niego pod innym kątem lub przy innym oświetleniu, wizerunek nabierze innych barw.

Malarska sztuczka? Sprytny trick artysty?

Nic z tych rzeczy. Obrazu n i k t nie namalował, nie ma co do tego cienia wątpliwości. Wszystko wskazuje na to, że stoimy przed legendarną ChustąŚwiętej Weroniki, przedstawiającą prawdziwe oblicze Jezusa Chrystusa.

Ale skąd pewność, że to nie sprytna podróbka? Rozstrzygają o tym niezwykłe właściwości tkaniny, na której uwiecznione zostało oblicze Jezusa. Ta tkanina to bisior, najcenniejszy materiał znany starożytnym, dziś już praktycznie nieużywany. Tka się go z długich i cieniutkich niteczek, którymi pewne gatunki małży przytwierdzają się do podłoża. Gdy obejrzymy te niteczki pod mikroskopem, zobaczymy, że są podobne do pustych w środku słomek. W dodatku osadzają się na nich drobiny morskiej soli. To ona właśnie sprawia, że żaden malarski pigment nie utrzyma się na bisiorze. A pusta przestrzeń włókien powoduje, że tkanina jest praktycznie przezroczysta, zaś jej delikatność trudno porównać z czymkolwiek. Może najlepsze będzie zestawienie bisioru z gęstą pajęczą siecią. Jak namalować cokolwiek na czymś tak delikatnym?

Taka właśnie jest Chusta świętej Weroniki. Choć sama nazwa wprowadziła przez wieki nieco zamieszania.

Gdy sięgniemy do Ewangelii, okaże się, że w żadnej nie znajdziemy sceny z Weroniką, która ociera twarz idącego na Golgotę Zbawiciela. Dlaczego zatem Całunowi z Manopello nadano taką właśnie nazwę? Odpowiedź znajdziemy w genezie imienia Weronika: pochodzi ono od łacińsko–greckiej zbitki słów "vera eicon" czyli "prawdziwy obraz". Wraz z upływem wieków vera eicon przeistoczył się w umysłach pielgrzymów w Weronikę. W wiekach średnich mówiono już o Chuście świętej Weroniki.

Ale dlaczego ten właśnie obraz uważano za prawdziwy? I skąd w ogóle wzięła się chusta? Badania naukowe potwierdzają jednoznacznie, że tkanina pochodzi z okolic Jerozolimy i została wykonana w I. w. n. e. Jezuita Heinrich Pfeiffer, wybitny niemiecki historyk sztuki i profesor Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, uważa, że Chusta z Manopello posłużyła do przykrycia twarzy Jezusa owiniętego już w materiał, dziś nazywany Całunem Turyńskim. Oblicze Chrystusa zostało na niej uwidocznione w chwili Zmartwychwstania. Dlatego właśnie jest to oblicze jedynie p r a w d z i w e, czyli vera eicon. Były o tym przekonane całe zastępy wybitnych malarzy na przestrzeni dziejów. Wystarczy porównać ich płótna ukazujące twarz Jezusa z obliczem na Chuście: są identyczne. Nic dziwnego – Całun służył im za wzór do naśladowania.

Chusta była przez wieki najbardziej czczoną relikwiąświata chrześcijańskiego. To do niej pielgrzymowały tysiące pątników. Ujrzenie jej było celem życia wielu wierzących. Działo się tak przez kilkanaście stuleci, podczas których relikwia wędrowała z Jerozolimy poprzez Edessę i Konstantynopol aż do Rzymu; do Wiecznego Miasta trafiła w VIII wieku. Widzieli ją w Watykanie i opisywali Dante Alighieri, Francesco Petrarka czy królowa Brygida Szwedzka. Gdy ruszała budowa nowej Bazyliki św. Piotra, papież Juliusz II nakazał Bramantemu, by w jednym z czterech potężnych filarów podtrzymujących kopułę umieścić coś w rodzaju skarbca na relikwię. Dziś nosi on nazwę filaru świętej Weroniki. Ale wszystko wskazuje na to, że Całun co najmniej od XVII wieku (a może nawet od czasów krwawego Sacco di Roma w 1527 roku) znajduje się zupełnie gdzie indziej. Właśnie w Manopello.

* * *

I na koniec: siostra Blandina Paschalis Schlomer, mieszkająca w Manopello i opiekująca się relikwią, poświęciła półżycia, by porównać oblicza z Całunu Turyńskiego oraz Całunu z Manopello. Jej badania bez cienia wątpliwości udowadniają, że obydwa przedstawiają jedną i tę samą osobę. Zgadzają się najdrobniejsze szczegóły.

Tomasz Natkaniec

Korzystałem z książki Paula Badde "Twarz Boga".

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO