Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Pracują na ulicy, aby pomóc nastolatkom

piątek, 19 września 2014 14:02 / Autor: Katarzyna Bernat
Pracują na ulicy, aby pomóc nastolatkom
Pracują na ulicy, aby pomóc nastolatkom
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Kielecka młodzież sięga po używki nawet w wieku 11 lat. To są odosobnione przypadki, bo najczęściej pierwszy kontakt z „dragami” następuje w okresie gimnazjalnym. Z problemami nastolatków walczą między innymi streetworkerzy, czyli uliczni pedagodzy. Streetworker robi co może, by zbuntowany młody człowiek wrócił na właściwą drogę.

Komunikacja, zrozumienie, akceptacja

Streetworking to praca pedagogiczna na ulicy - innowacyjna forma dotarcia do osób z marginesu. Na wsparcie streetworkera mogą liczyć narkomanii, osoby bezdomne, prostytutki, dzieci i młodzież dotknięta patologią. Pedagodzy uliczni są tam, gdzie oni. Próbują ludzi wyciągnąć z bagna, a w najgorszym przypadku dostarczają sterylnie czyste igły do bezpiecznego zażycia działki.

Zdaniem streetworkera jest stworzenie i podtrzymanie więzi z podopiecznym, której fundamentem będzie chęć kontaktu. Musi on posiadać umiejętność komunikacji, akceptować sytuację osoby potrzebującej i wykazać dla niej zrozumienie.

Najprężniej działające organizacje streetworkingowe znajdują się w Warszawie, Trójmieście i Krakowie. Tam streetworkerzy rzeczywiście chodzą po mieście, przyglądają się osobom potrzebującym, obserwują teren w którym mają pracować, wreszcie nawiązują pierwszy kontakt. Jednak w Polsce wciąż jest niewiele organizacji bezpośrednio zaangażowanych w pedagogikę uliczną.

Jak to funkcjonuje w Kielcach? U nas pole działania streetworkera jest mocno ograniczone. Miejscowi inicjatorzy tego typu przedsięwzięć podkreślają, że w naszym mieście patologia nie jest aż tak rozległa jak w metropoliach, a społeczność dotknięta marginalizacją - anonimowa, co może dodatkowo utrudniać pedagogowi skuteczne poczynania.

Obecnie praca kieleckich streetworkerów wydaje się być mocno ograniczona, bo działania uliczne skupiają się m.in. na wyszukiwaniu wśród ogródków działkowych bezdomnych, mogących skorzystać z usług Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Ale streetworkerzy nie działają wyłącznie na ulicy.

Nikt ich nie znał

Istnieje jeszcze bowiem streetworking środowiskowy, który funkcjonuje w sercu Gór Świętokrzyskich od ponad 10 lat. Zajmuje się nim Świętokrzyskie Centrum Profilaktyki i Edukacji, mieszczące się przy ul. Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Tamtejsi streetworkerzy skupiają się na pomocy młodzieży głównie w wieku gimnazjalnym. – Bo sporo osób sięgających po marihuanę i alkohol dokonuje pierwszej inicjacji w wieku 13 lat – mówi Paweł Pociecha, specjalista terapii uzależnień i pedagog środowiskowy. Propozycji pomocy jest wiele: od rajdów pieszych, po wsparcie pedagogiczne w sytuacjach kryzysowych.

Dekadę temu nie było łatwo. Wtedy, zarówno w środowisku nauczycielskim jak i w gronie nastolatków nikt jeszcze nie znał takich pedagogów. Z jednej strony pojawiała się nieufność, z drugiej dystans. – Pierwszy nasz program nie posiadał charakteru psychoterapeutycznego, a młodzież zabierana na wyjazdy nie miała swego lidera. Pracowaliśmy ze zlepkiem osób z różnych szkół, często tych najgorszych – opowiada Pociecha.

Generalnie ludzie raczej nie chcą współpracować ze streetworkerami. Socjoterapeuci kojarzeni są zwykle z osobami zajmującymi się chorymi psychicznie. Młodzieży wydaje się podobnie. – W dodatku kiedy potrzebujący słyszy o terapii indywidualnej czy pracy z psychologiem, od razu obniża się jego samoocena. Zachęcamy go więc poprzez motywację zewnętrzną – wyjaśnia specjalista Świętokrzyskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji.

Dlatego grupy systematycznie wyjeżdżają na obozy, albo biorą udział w rajdach. Jednak nie jest to zabawa przy piwku i papierosie. Wyjazdy obwarowane są szeregiem zasad, których młodzi muszą przestrzegać. Za niewielkie przewinienia, na przykład używanie wulgarnego języka, wymierzana jest kara - 20 pompek bądź przysiadów. W przypadku używek konsekwencje są dużo poważniejsze – natychmiastowy powrót do domu. Pedagodzy podkreślają, że zdarzały się sytuacje, kiedy rodzice specjalnie jechali po podopiecznego nawet nad morze.

Łobuzy same lgną

Dziś, mimo twardych reguł gry, nastolatkowie chętnie zgłaszają się do udziału w przedsięwzięciu, natomiast kieleccy streetworkerzy w ich środowisku są doskonale znani. – Młodzież sama do nas przychodzi. Co tam panie Pawle, jak leci panie Łukaszu? – słyszymy. Największe, za przeproszeniem, łobuzy same do nas lgną. Ci ludzie mają ogromną potrzebę rozmowy – opowiada jeden z terapeutów.

Zdarzają się również osoby negatywnie nastawione do drugiego człowieka, wywodzące się przeważnie z rodzin dysfunkcyjnych. Źle się uczą i zachowują w szkole. Wtedy do streetworkerów przysyła ich pedagog szkolny.

Niestety, nie wszyscy od razu wykorzystują szansę daną przez obozy organizowane przez streetworkerów. Za przewinienia zdarzają się „zjazdy” do domów. Ale głównym założeniem terapii jest, by dać takiej osobie drugą okazję do poprawy. I ona ją dostaje. Wtedy czuje się podwójnie zmobilizowana do lepszej pracy.

I czasem wraca na właściwą drogę.

Maciej Urban

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO