Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Slalomem przez Kielce

piątek, 17 kwietnia 2015 17:13 / Autor: Dariusz Skrzyniarz
Slalomem przez Kielce
Slalomem przez Kielce
Dariusz Skrzyniarz
Dariusz Skrzyniarz

Kilka dni temu byłam zmuszona do podróżowania po centrum Kielc. Przemierzaliśmy ze znajomym ulice Jana Pawła II, Wesołą, Nowy Świat, Sienkiewicza. – To jakiś slalom – stwierdził znajomy. Odparłam: – Co się dziwisz, to stare miasto. Horror przeżylibyśmy, gdybyśmy się nagle znaleźli w starych przedwojennych Kielcach.

W tamtych czasach ulice dzieliły się na miejskie i prywatne. Z danych Komisji Sanitarnej, powołanej przez Radę Miejską w 1928 r., w mieście o obszarze 2 tys. hektarów zajmowały one około 66,5 hektara, z czego zaledwie 17 hektarów posiadało bruk. Reszta zamieniała się podczas deszczu w błotniste bajora. Gdy rajcy miejscy zobaczyli te dane, włos zjeżył się im na głowie. Komisja przygotowała zatem plan naprawczy, przewidujący wydawanie co roku 440 tys. zł przez dziesięć lat na poprawę jakości kieleckich ulic. Jan Pazdur w „Dziejach Kielc 1864-1939” napisał, że miasto zamierzało wybrukować wszystkie ulice gruntowe i 50 procent tłuczniowych, na których stwierdzono zużycie nawierzchni. Nawierzchnia połowy traktów brukowanych kamieniem polnym miała zostać ulepszona. A wszystkie nowe ulice planowano od razu brukować. Ⅽo roku miało przybywać ponad 5 km ulic i około 31 tys. m. kw. chodników.

Żeby dać wyobrażenie o wielkości miasta w tamtym czasie, trzeba powiedzieć, że bezdroża zaczynały się tuż za śródmieściem. Kiedy w 1926 r. mieszkańcy ulicy Jasnej prosili magistrat o jej rozszerzenie, nawet kosztem ich nieruchomości, usłyszeli, że gminie „na niej nie zależy”. Użyli wybiegu, bo kasa miejska świeciła pustkami, a sąsiednie ulice – Stolarska, Wąska i Krzywa – również były w kompletnej ruinie.

* * *

Rajcy grzmieli, komisja przedstawiała nowe obliczenia, a kielczanie ciągle brodzili w błocie. Plany spaliły na panewce. Nigdy zresztą nie miały szans realizacji. Wystarczy wspomnieć, że w poprzednich latach miasto wydawało na bruki od 60 do 95 tys. zł rocznie. Zadłużyło się na budowę wodociągów i kanalizacji, a lata 30. to czas kryzysu gospodarczego. W latach 1931-1934 wyremontowano bruki o powierzchni zaledwie 16 400 m kw. i długości 3050 m. A i to głównie ze środków Funduszu Pracy.

Roboty ruszyły z kopyta dopiero w 1934 r., kiedy uruchomiono miejską betoniarnię. Co roku przybywało około 2,5 km nawierzchni brukowanej. Zmodernizowano między innymi ruch kołowy i pieszy w rejonie wzgórza katedralnego, przekopując je na wysokości dzisiejszej ulicy Jana Pawła II.

Od 1935 r. działała też Rada Artystyczno-Konserwatorska, dbająca o estetykę w mieście. Wyproszono więc z rynku wszelkiej maści handlarzy i przekupki. Mimo protestów okolicznych kupców rynek zamienił się w miejski skwer. Z Akt Miasta Kielce wynika zaś, że dzięki komisji do 1938 r. 11 ulic zyskało zieleńce z kwietnikami, o powierzchni 4053 m kw. Oprócz rynku urządzono pięć skwerów: plac Panny Marii, przy dworcu kolejowym, plac Żeromskiego i przy obecnym WDK. A w 1933 r. dyrekcja Lasów Państwowych uznała Karczówkę za rezerwat przyrody. Miasto zadbało też o aleję, prowadzącą do klasztoru na wzgórzu. Ciekawe, że nie wszystkim te zmiany się podobały. Zupełnie tak jak teraz. Ze złości np. niszczyli sadzonki drzew, którymi wysadzono aleję.

W 1938 r. Rada Miejska podjęła uchwałę – robotami brukarskimi postanowiono objąć aż 26 ulic, także na przedmieściach. Był to czas wielkich porządków – reperowania bruków, malowania okiennic i płotów. Inspekcję zapowiedział premier Sławoj-Składkowski, wyjątkowo wyczulony na sprawy porządków. Trzeba się było pokazać od najlepszej strony.

A potem przyszła wojna…

– Jedź już lepiej tym slalomem – skwitował moje opowieści znajomy.

Dorota Kosierkiewicz

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO