Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Za pierwszą wypłatę kupiłem jeansy

piątek, 07 listopada 2014 13:05 / Autor: Katarzyna Bernat
Za pierwszą wypłatę kupiłem jeansy
Za pierwszą wypłatę kupiłem jeansy
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Rozmowa z Tadeuszem Sayorem, zastępcą prezydenta Kielc

- Pana małżonka była już u mnie na wywiadzie bez krawata… Dopytywał Pan jak go przeżyła?

- Z tego co pamiętam, była zadowolona.

- Słuchał Pan tego wywiadu, albo czytał w naszym tygodniku?

- Niestety, nie słuchałem… Ale rzeczywiście, czytałem jego fragmenty w tygodniku i nie wszystko mi się tam podobało. Gdyby brać na poważnie to, co mówiła Ewa, nie wiem czy nie musiałbym składać papierów rozwodowych (śmiech).

- Aż tak źle?

- Oczywiście żartuję, ona po prostu poruszyła kilka kwestii dotyczących naszego małżeństwa, ale miało to charakter żartobliwy, więc i ja potraktowałem jej słowa z przymrużeniem oka.

- Skoro rozmawiamy już o pani Ewie, to jak Pan przyjął wiadomość o emeryturze małżonki? Ucieszył się, że od teraz będzie na Pana zawsze czekała w domu?

- A miało nie być polityki…

- Dlatego proszę o odpowiedź tylko przez pryzmat spojrzenia męża. Czy to dla Pan dobra informacja?

- Myślę, że Ewa przeszła na emeryturę tylko po to, aby mieć więcej czasu na znalezienie innego, nowego zajęcia. Jest osobą bardzo czynną zawodowo i nie zdziwię się, jeśli znalezienie nowej pracy nastąpi szybko. Będzie się nadal realizować jako drogowiec.

- Rozumiem, że Pan jeszcze nie decyduje się na taki krok?

- Ja nie mam wieku emerytalnego, ale zbliżają się wybory i różnie może być. O ile nie ma wątpliwości co do tego, kto zostanie prezydentem Kielc, o tyle mogę się zastanawiać, jakich będzie chciał mieć współpracowników.

- Pytanie, które teraz zadam, zadałem również pana żonie: obydwoje pracowaliście w branży drogowej, zatem jakby pan określił wasze małżeńskie życie? Przypomina autostradę? Drogę ekspresową? Krajową? Miejską? Osiedlową?

- Małżonce byłoby pewnie łatwiej dokonać porównania, bo jest drogowcem z krwi i kości, a ze mnie trochę taki drogowiec amator. Zatem mogę tylko stwierdzić, że uważam się za szczęściarza, bo nasz długoletni związek jest bardzo udany. Ale nie brakuje w nim i wybojów, i progów zwalniających, jeśli mam być szczery i odnieść się do meritum pytania.

- Zmieńmy temat. Jak Pan zarobił swoje pierwsze pieniądze?

- Miałem bardzo bliskiego kolegę w szkole, a ten miał… problemy z nauką. Ja z kolei byłem dobrym uczniem i w związku z tym na prośbę jego mamy udzielałem mu korepetycji. Przez kilka miesięcy pomagałem mu wybrnąć z opresji i co najważniejsze - udało się. Wbrew moim oczekiwaniom i chęciom mama kolegi postanowiła, że nagrodzi moją pracę, honorując mnie skromną sumą pieniędzy. To była moja pierwsza własna wypłata.

- I od razu poszedł Pan na zakupy?

- Od razu nie, ale niedługo potem…

- Co Pan sobie kupił?

- Jeansy... Mieć je w tamtych czasach to było coś, bo kosztowały bajońskie sumy. Całe siedem dolarów, a flaszkę można było kupić za jakieś osiemdziesiąt centów.

- Wracając do korepetycji, czego pan uczył kolegę?

- On był zdolny lecz leniwy, więc uczyłem go kilku przedmiotów. Między innymi moich ulubionych matematyki i fizyki, ale nie tylko. Na szczęście wyszedł na prostą…

- Mam słabość do...

- Do żony, córki, zięcia, wnuczków, do dobrego wina, do dobrej, ale naprawdę dobrej whisky w umiarkowanych ilościach.

- Co to znaczy dobra whisky?

- Przede wszystkim stara, bo jak wiemy te młode mają dosyć wyraźną woń i posmak bimbru, a te stare pije się z przyjemnością. Oczywiście w wersji nie mieszanej, z odrobiną lodu. Słabość mam jeszcze do wycieczek w góry…

- To chyba wasza wspólna pasja? Żona też uwielbia spacerować po górach...

- Tak… Staramy się kilka razy do roku odwiedzać góry i chociaż chodzimy wciąż po tych samych szlakach, za każdym razem odczuwamy tę samą przyjemność. A może nawet za każdym razem większą.

- Najbardziej denerwuje mnie...

Wiele jest takich rzeczy, ale najbardziej nie lubię chamstwa i bezczelnej głupoty. Nie znoszę kiedy jednego dnia człowiek coś obiecuje, a następnego wykręca się od tego… Słowo moim zdaniem jest święte. Jeśli komuś coś obiecam, to słowa dotrzymuję. Jeśli nie mogę tego zrobić, to informuję go o tym w miarę wcześniej. Takie zasady powinny panować w kontaktach międzyludzkich.

- Moja największa wygrana...

- Moje małżeństwo.

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Majchrzyk

Czego pan wiceprezydent Kielc zazdrości innym? Jaki był jego pierwszy sukces i jaki ma sposób na dobry humor? Słuchaj "Wywiadu bez krawata" w najbliższą sobotę, 8 listopada, między 12 a 15, w radiu eM Kielce na 107 i 9 FM.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO