Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

KOŚCIÓŁ

Europa woła o pomoc!

sobota, 10 czerwca 2017 06:05 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Europa woła o pomoc!
Europa woła o pomoc!
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Rozmowa z księdzem doktorem Rafałem Dudałą, diecezjalnym duszpasterzem akademickim, Centrum Duszpasterskie Wesoła54.

– Gdy obserwujemy sytuację w Europie, rodzą się obawy, że islam wyprze chrześcijaństwo. Czy według księdza są one słuszne?

– Obawy mogą być uzasadnione. Szacuje się, że na świecie jest aż 98 procent ludzi religijnych. Z analizy mapy religijności wyłania się obraz dający wiele do myślenia. Na wszystkich niemal kontynentach w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat obserwujemy ciągły wzrost liczby chrześcijan. Wyjątek stanowi Europa.

– Dlaczego tak się dzieje?

– Jedną z przyczyn jest rosnąca liczba przybywających na Stary Kontynent wyznawców innych religii. Ten proces coraz bardziej widać w przestrzeni publicznej. Na lotnisku w Brukseli w okienkach kasowych pracują muzułmanki; przy metrze w Paryżu czy na poczcie w Rzymie pracują osoby, których ubiór także wskazuje na wyznawców islamu. Burmistrzem Londynu, po raz pierwszy w demokratycznych wyborach, został wybrany muzułmanin. Można więc uznać, iż islam staje się coraz bardziej reprezentatywny w przestrzeni społecznej Europy.

– Do tego dochodzą procesy sekularyzacji.

– To prawda. Choć niektóre z nich przyczyniają się do rozwoju społeczeństwa. Industrializacja, rozwój prawa, medycyny, nauki, pozwalają na to, aby siłą geniuszu, przy wsparciu wartości chrześcijańskich, ludzie przyczyniali się do postępu. Nastąpiło jednak odejście od chrześcijaństwa, a nawet pojawiła się otwarta wrogość wobec niego. Chrześcijaństwo jest marginalizowane albo wręcz niepożądane. Jego usunięcie nie wytworzy próżni, pustki, bo zastąpi je inna religia bądź jej karykatura. A dzieje się tak dlatego, iż Europejczycy odchodzą od swojej wiary i korzeni, które określały ich tożsamość.

– Co według księdza wpłynęło na fakt, że Europejczycy odchodzą od chrześcijaństwa?

– Powodów byłoby wiele. Peter Berger już w latach 60. XX wieku głosił tezę, że jedną z przyczyn odejścia od religii będzie rosnąca zamożność. Eksplozja dobrobytu, związana z tworzeniem państwa opiekuńczego, zrodziła przekonanie, że wszystko, co stanowi o sukcesie naszego życia, jest we własnych rękach. Człowiek uwierzył w siłę swojego geniuszu. Dobrobyt nas rozleniwił, nie chce nam się poszukiwać wartości duchowych. Przeniósł uwagę w obszar konsumpcji i zaspokajania potrzeb, które nie wykraczają poza zmysły. Kolejną przyczynę stanowi to, co wiązało się z rewolucją kulturową i seksualną 1968 roku. Europejczyk tamtego czasu uwierzył, że to co ma, stanowi o jego „tu i teraz”, zagwarantuje przyszłość jemu i jego dzieciom – nota bene, które się nie rodziły. Według mnie jednak największą bolączką współczesnej Europy jest fakt, że chrześcijaństwo zostało wyproszone z salonów, stało się religią nielicznych i w konsekwencji przestało oddziaływać na etos polityka, prawnika, lekarza, ekonomisty. A przecież mało który system ideowy skrywa w sobie takie pokłady wartości, możliwych do zastosowania w różnych kulturach i warunkach życia. Dlatego chrześcijaństwo przyjęło się na wszystkich kontynentach. Dziś w Europie zazwyczaj widzimy puste kościoły. To również zadanie dla nas, duszpasterzy. Musimy uświadomić sobie, że ludzie przynoszą nam dziś inne pytania i potrzeby, musimy więc wychodzić z nowymi propozycjami, nie możemy ciągle stosować dawnych.

– Studiował ksiądz we Włoszech. Jak wygląda włoska parafia?

– Włoski Kościół niewiele różni się od polskiego. Warta uwagi jest znakomita instytucjonalizacja: rozwinięty wolontariat, pomoc charytatywna, przy każdej parafii zaplecze dla dzieci i młodzieży, jak na przykład boiska. Są też bractwa, które wpierają duszpasterza. Bardzo pobożne jest południe Włoch, ale ich wiara zwykle nie przekłada się na zaangażowanie społeczne. Natomiast bogata i rozwinięta północ kraju jawi się jako mniej religijna, ale widać tam duże zaangażowanie we wspólnoty i ruchy katolickie.

– Pracował ksiądz również w Belgii. Jakie stamtąd wyniósł ksiądz obserwacje?

– Był to tylko krótki epizod w parafii w Charleroi koło Brukseli. Uważam, że Kościół w Belgii powinien stać przedmiotem naszej szczególnej troski i modlitwy. W parafii liczącej 1500 wiernych w niedzielnej Mszy świętej uczestniczy 10 osób. Przyczyny? W wyniku niegdysiejszych procesów sekularyzacyjnych ksiądz stał się tam urzędnikiem państwowym. Parafia ze swym inwentarzem – świątynią, plebanią – jest częścią majątku państwowego. W efekcie gdy proboszcz chce zrobić remont, musi o wszystko pytać władze miasta, które niechętnie wydają zgody. Parafia nie jest własnością wiernych, co przekłada się na spadek ich aktywności. Trudno także zorganizować jakąkolwiek działalność ewangelizacyjną, bo trzeba prosić o pozwolenie władze, które na ogół go nie wydają.

– Jakie obserwacje wyniósł ksiądz z Francji?

– We Francji jest nieco inaczej, bo Kościół francuski jest silny nieformalnymi ruchami katolickimi. Uważam nawet, że siła Kościoła w Europie zależy właśnie od tych ruchów. Wspólnota Błogosławieństw, Chemin Neuf, Notre Dame, Ruch Taize, uznanie dla dzieła Karola de Foucauld i świętej Teresy z Lisieux wyrastają z Kościoła francuskiego. Kościół ten odradza się w sposób, który nie przystaje do miar instytucjonalnych i parafialnych, do jakich przywykliśmy. Nie jest to może Kościół masowy, ale wydaje się bardzo dojrzały. Chrześcijaństwo staje się tam religią wyboru, a nie tylko dziedziczenia i tradycji. Ci, którzy decydują się na bycie świadomymi katolikami, przyjmują katolicyzm ze wszystkimi konsekwencjami, również z szykanami, z jakimi się spotykają z powodu religijności. Mogą być więc tym ewangelicznym zaczynem do odnowy Kościoła nie tylko we Francji, ale w całej Europie.

– Był ksiądz też w Wielkiej Brytanii. Jak tam wygląda katolicyzm?

– Tam większościowy jest Kościół anglikański. Łączy nas wiara w Chrystusa, święci, wspólna teologia, doktryna, do XVI wieku również wspólna tradycja. Po kontrowersyjnych decyzjach związanych z ordynacją kobiet, duże grono duchownych anglikańskich wypowiedziało posłuszeństwo swoim przełożonym i zapragnęło kontynuować swą posługę w Kościele katolickim. Tej prośbie przychylił się papież Benedykt XVI. Ci kapłani, po wyrażeniu pisemnie woli konwersji i odnowienia jedności ze Stolicą Apostolską, jako duchowni przeszli do Kościoła katolickiego wraz ze swoimi rodzinami. W diecezji w Norwich, w której prowadziłem rekolekcje, biskupem jest też konwertyta. W Wielkiej Brytanii Kościół rzymskokatolicki jest mniejszościowy, a ksiądz opiekuje się na ogół dwiema–trzema wspólnotami parafialnymi. Wiele do tamtego kraju wnieśli Polacy, którzy przychodzą na Msze święte z dziećmi.

– Jaka jest nadzieja dla przyszłości chrześcijaństwa w Europie?

– Nadzieją jest Chrystus. Jeśli odkryjemy tę piękną i wyjątkową misję, jaką zostawił nam Mistrz z Nazaretu, wtedy zjednoczymy się wokół Niego i na Niego będziemy wskazywali. Odpowiedzią na wszelakiego rodzaju obawy powinien stać się powrót do chrześcijańskich korzeni. Chrześcijaństwo ma tę moc, że jest religią jednoczącą, nikogo nie wyklucza. Jest nią także troska o rodzinę, która powinna być chroniona w przestrzeni zarówno politycznej, jak i ekonomicznej. Ważne jest także tworzenie chrześcijańskich elit i przeniesienie chrześcijaństwa w przestrzeń społeczno–polityczną. Trzeba też pokazywać młodym ludziom chrześcijaństwo jako styl bycia, sposób działania, myślenia o świecie, sposób komunikowania z tym światem. Potrzeba także modlitwy za Europę, a jej owocem będzie realizacja nakazu „idźcie i nauczajcie” (Mt 28,19), w zależności od swego powołania.

– Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Bernat

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO