Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

MIASTO

Lubawski: "Fakty mówią same za siebie"

środa, 27 stycznia 2016 13:25 / Autor: Piotr Natkaniec
Lubawski: "Fakty mówią same za siebie"
Lubawski: "Fakty mówią same za siebie"
Piotr Natkaniec
Piotr Natkaniec

- To amatorzy, popełniają proste błędy. Ich gazetka referendalna wymierzona we mnie ocieka kłamstwami i banialukami wymyślonymi po to, by mnie zdyskredytować - mówi o inicjatorach referendum, Wojciech Lubawski, ale przyznaje się również do błędów. - Myślę, że komunikacja z mieszkańcami była za słaba. Ludzie nie wiedzieli do końca, co robimy. Tymczasem świat idzie do przodu, a my trochę za późno zorientowaliśmy się, że musimy zmienić sposób kontaktu z kielczanami - przyznaje. 

- Czuje się Pan wypalony?

- A skąd! Cały czas mam siłę i mimo poważnego wieku czuję się trzydziestolatkiem. Może się wydawać, że nie emanuje ze mnie energia, ale jestem w pełni sił. Koleżanki mojej żony zawsze się mnie bały, bo uważały, że mogę być niebezpieczny. Na szczęście potem, gdy mnie poznawały, zaczynały mnie lubić (śmiech).

- Jak Pan odbiera zapowiedź referendum w sprawie pańskiego odwołania?

- Przede wszystkim uważam, że nie organizują go profesjonaliści. To amatorzy, popełniają proste błędy. Ich gazetka referendalna wymierzona we mnie ocieka kłamstwami i banialukami wymyślonymi po to, by mnie zdyskredytować. Od inicjatora referendum dostałem  zaproszenie do debaty. Wydaje mu się, że to machiaweliczne posunięcie. Nic bardziej mylnego.  Przyjmę to zaproszenie, choć trudno rozmawia  się z ludźmi, którzy po prostu kłamią. Dlatego wpierw oczekuję publicznych przeprosin za wszystkie kłamstwa opublikowane we wspomnianej gazetce.

- Jednym z zarzutów organizatorów jest ten, że miasto umiera. Jak się Pan do niego odniesie?

- Z badań wykonywanych przez różne instytucje nie wynika, że jest tak źle. Wręcz odwrotnie. Mamy krótką pamięć, bo dziesięć lat temu w większości tych rankingów byliśmy na dnie. Dzisiaj jesteśmy przynajmniej w połowie stawki. Nie zapominajmy, że w ciągu kilku lat zainwestowaliśmy w Kielce prawie pięć miliardów złotych! Jeśli ktoś długo tu nie był, widząc miasto jest zachwycony.  Zatem ktoś, kto twierdzi, że Kielce umierają, ma bardzo dużo złej woli.

- Inny zarzut: ludzie wyjeżdżają, bo nie tu dla nich pracy.

- Kiedy zostałem po raz pierwszy wybrany na prezydenta, bezrobocie wynosiło 16 procent. Teraz wynosi 8 procent. Zatem spadło dwukrotnie. To jeszcze sporo, ale i tak wykonaliśmy ogromną pracę.  Zauważmy jednak, że problem bezrobocia nie dotyczy wyłącznie Kielc, ale i powiatu kieleckiego - tam jest ono nadal dwukrotnie wyższe. Myślę, że gdyby nie powiat, wynosiłoby około 5 procent. Zatem trzeba przede wszystkim starać się o to, żeby podnieść poziom zatrudnienia w powiecie kieleckim, bo wtedy my na tym skorzystamy.

- A’ propos: jakie relacje panują pomiędzy panem, a władzami powiatu i województwa?

- Przyzwoite. Nie zamierzam ich krytykować, tylko pomagać. Jesteśmy stolicą województwa, a problemy, które dotykają szczególnie świętokrzyską wieś, traktujemy bardzo poważnie. Stąd projekt budowy Ośrodka Badawczo- Rozwojowego dla rolnictwa. Nie mamy w regionie wyższej szkoły rolniczej, ale wraz z Uniwersytetem możemy zaproponować rolnikom pragmatyczne rozwiązania. Wspomniany Ośrodek to mój udział w pomocy dla województwa.

- Od lat zarzuca się panu „betonowanie miasta”...

- Robią to ci, którzy chcieliby w Kielcach skansenu. Zarzuca się nam, że zniszczyliśmy Rynek i piękny skwer z fontanną pośrodku. Piękny dla miejscowych kloszardów, a tę cudną fontannę zbudowali Niemcy – służyła za zbiornik przeciwpożarowy w czasie wojny. Gdyby ktoś powiedział, że krakowski rynek jest betonową pustynią,  krakusy by go zjadły! Kielce muszą być miastem europejskim, a to wymaga powrotu do historii. Czyli: rynek historyczny, a nie odziedziczony po okupancie. Podobnie jest z placem Najświętszej Maryi Panny. Już pomijam, że nie użyliśmy tam betonu, a naturalnego kamienia. Zatem nie skansen, lecz nowoczesne europejskie miasto, dbające o tradycję.

- Za Panem ponad rok kadencji. Co się udało?

-  Sukcesem było na pewno otwarcie ulicy Ściegiennego. Poszliśmy na polityczną wojnę, by ją unowocześnić,  ale wygraliśmy. Kończy się, niestety, na granicach miasta, ale więcej zrobić nie możemy. Przygotowujemy się też do realizacji kolejnych zadań z perspektywy unijnej. Mam na myśli Kielecki Park Technologiczny i nowe drogi. Wielkim sukcesem jest też budowa nowej fabryki utylizacji śmieci. Usłyszałem od fachowców, że bardzo wiele miast poszło złą drogą, bo wybrały spalarnie. My mamy zakład, w którym 40 procent odpadów będzie zgazowywanych i przetwarzanych na energię. To w tej chwili najnowocześniejsze europejskie rozwiązanie. 

- Poległ pan na przystankach…

- Fakt, są przedmiotem poważnej krytyki. Przyjmuję ją, ale tę inwestycję i tak uważam za sukces. Pamiętajmy, że przystanki powstały z zaoszczędzonych pieniędzy unijnych. Poza tym będziemy naprawiać niedoróbki. Pojawi się na przykład ochrona przed słońcem. Co do ceny - nie mogę się zgodzić z tym, że wiaty są za drogie.  Największe koszty pochłonęła podbudowa, żeby za chwilę nie powstały tam koleiny. Koszt wiat stanowi mniej niż 10 procent przedsięwzięcia.  

- PO twierdzi, że dworzec PKS można było kupić wcześniej i taniej.

- Jestem tym zdziwiony. Kiedy po długich negocjacjach kupiliśmy go wreszcie za 20 milionów, słyszymy, że mogliśmy go mieć za darmo! Niezupełnie.  Wcześniej wystąpiliśmy o komunalizację nieruchomości, ale  minister oświadczył, że odda nam całe przedsiębiorstwo, nie sam budynek dworca. Platforma twierdzi, że to kosztowałoby nas zaledwie 3,5 miliona. Po pierwsze: gratuluję pomysłu na zwalnianie 180 ludzi przez podmiot samorządowy. Mielibyśmy tutaj niezłe piekło. Po drugie: pamiętajmy, że dworzec był zadłużony na 10 milionów złotych. Kupujemy go za 20 milionów i jest duża szansa, że odzyskamy te pieniądze z funduszy unijnych, przy okazji jego remontu.

- Co by pan zaliczył do swych porażek?

- Trudno się do nich przyznawać i to jest oczywiste. Myślę, że komunikacja z mieszkańcami była za słaba. Ludzie nie wiedzieli do końca, co robimy. Tymczasem świat idzie do przodu, a my trochę za późno zorientowaliśmy się,  że musimy zmienić sposób kontaktu z kielczanami. Mówię o mediach społecznościowych i konsultacjach społecznych. Przykładem, że chcemy to zmienić , są bardzo szerokie konsultacje w sprawie parkingów. Powiedziałem bardzo wyraźnie: jeżeli mieszkańcy nie będą ich chcieli,  nie wybudujemy ich. To jest w rękach obywateli. Kolejny raz realizujemy budżet obywatelski, który z każdym rokiem dopracowujemy. Błędem było to, że za późno z nim wystartowaliśmy, ale nadrobimy to.

- A Korona Kielce?

- Jestem z niej bardzo dumny. To sztandar, który należy chronić, tak jak Vive. Nawet jeżeli nie dojdzie do prywatyzacji, powinniśmy Koronę utrzymywać. Obniżyliśmy w tej chwili koszty o 5 milionów. Ma to oczywiście wpływ na jakość sportową.  Poza tym Korona nie jest zawadą, znam kilka miast, gdzie wykładane są znacznie większe pieniądze na kluby. Jest raczej tematem politycznym. Wydajemy też sporo pieniędzy na Vive, na siatkówkę, ale nikt nam tego nie zarzuca. Niestrudzenie rozmawiam z osobami, które są zainteresowane klubem i myślę, że przyjdzie taki moment, kiedy znajdziemy partnera.

- Zbuduje pan lotnisko w Obicach?

- Tak jak w przypadku Korony i tu oskarża  się nas o marnowanie pieniędzy.  Nieprawda.  Nie marnujemy ich. Zbudujemy Obice, bo nie może być tak, że w 15 miastach wojewódzkich jest lotnisko, a u nas nie. Ja nie myślę w perspektywie 2-3 lat, tylko znacznie dłuższej, taki mam obowiązek. I wiem, że dziś samolot zastępuje pociąg i samochód. Nasi adwersarze, zarzucając nam upór w sprawie budowy Obic, chyba tego nie dostrzegają. Zachowują się tak, jakby w czasach gdy pojawiały się samochody, upierali się przy furmankach!  Dodam, że w marcu wydamy biuletyn, w którym najbardziej renomowane firmy wypowiedzą się na temat perspektyw Obic.

- Kielczanie martwią się, że miasto żyje na kredyt…

- Czy chcielibyśmy mieć węzły Żelazna i Żytnia? Wyremontowane ulice Świętokrzyską, Ściegiennego i inne? Zrewitalizowane centrum?  Nowy amfiteatr na Kadzielni?  Centrum Geoedukacji? Nowoczesną komunikację miejską? Wiele innych rzeczy? Chcieliśmy. A to się dało zrobić tylko za pieniądze unijne. Przy ich pozyskaniu działa taki mechanizm: 70 procent daje Unia, resztę my.  Wyobraźmy sobie, że ktoś nas  pyta: chcesz nowy samochód? Ja ci daję 70 procent, ty płacisz resztę. Kto by odrzucił taką propozycję? Na dług złożył się więc ów udział własny, ale są to dobrze zainwestowane pieniądze. Pytanie: czy dobrze zarządzamy finansami? Odpowiadam: jako jeden z niewielu samorządów w Polsce poddajemy się ratingowi renomowanej firmy Fitch&Ratings. W zeszłym roku podniosła ona nasz rating ze stabilnego do dobrego. Takie fakty mówią same za siebie.

Rozmawiał Piotr Natkaniec

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO