Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Gapowicz sporo zapłaci

piątek, 24 kwietnia 2015 15:03 / Autor: Dariusz Skrzyniarz
Gapowicz sporo zapłaci
fot. Dariusz Skrzyniarz
Gapowicz sporo zapłaci
fot. Dariusz Skrzyniarz
Dariusz Skrzyniarz
Dariusz Skrzyniarz

Rozmowa ze Zbigniewem Michnickim, kierownikiem działu przewozów Zarządu Transportu Miejskiego w Kielcach.

– Czy jazda „na gapę” to w Kielcach duży problem?

– Taki sam jak w całym kraju. Wszędzie, gdzie istnieje komunikacja miejska, są i gapowicze. Kielecki Zarząd Transportu Miejskiego podjął bardzo efektywne działania, aby ten problem przynajmniej znacznie ograniczyć.
– Jakie?

– Przede wszystkim mamy dwie firmy windykacyjne, egzekwujące należności. Szereg spraw kierujemy do sądu, który nakłada na nieposłusznych pasażerów sankcje. Oczywiście na wniosek kancelarii prawnej. W tych kwestiach bardzo pomaga nam również policja, zwłaszcza jeśli kilka mandatów dotyczy jednej osoby. Po interwencjach służb mundurowych zdarzają się wpłaty sięgające od 4 do 6 tysięcy złotych.

– „Gapowicze” to młodzież czy raczej osoby dorosłe?

– Trudno określić konkretny przedział wiekowy tych, którzy „zapomnieli” kupić biletu.

– Czy po wprowadzeniu karty miejskiej problem z jazdą „na gapę” zmalał?

– Zacznijmy od tego, że bilet elektroniczny jest chętnie kupowany przez młodzież, bo minimalizuje koszty przejazdu. A problem zmalał. Być może przyczyną tego są nasze akcje interwencyjne, organizowane we wszystkich dziewięciu gminach ościennych. Z początku trafiały się autobusy, w których nikt nie miał biletu. Pasażerowie liczyli na to, że przejadą dwa czy trzy przystanki i nie zapłacą. Teraz sytuacja znacznie się poprawiła, więcej osób uczciwie podchodzi do usługi, jaką jest przejazd autobusowy. To dobrze, bo za każdą usługę płacić trzeba. Teraz "gapowicze" to pojedyncze przypadki.

– Czym grozi jazda „na gapę”?

– Przede wszystkim wysokimi mandatami w kwocie 150 złotych. Dalsze czynności podejmują firmy windykacyjne, policja i sądy, a takie sprawy i wizyty na komisariatach nie należą do najprzyjemniejszych.

– Jak tłumaczą się gapowicze? Czy dużo trafia do Was pism odwoławczych?

– Odwołań są setki, dziennie zdarza mi się odbierać ich od 40 do 60. Po tylu latach pracy śmiało mogę powiedzieć, że można by na ich podstawie napisać całkiem niezłą powieść. Co można wyczytać w odwołaniach? Wyszedłem ze szpitala, nie mam pieniędzy, nie pracuję, dałam komuś pieniądze na kupno biletu, ale ten ktoś zabrał mi je, a biletu nie dostałam. Fantazja gapowiczów nie zna granic. Dodajmy jednak, że wszystkie autobusy miejskie są wyposażone w monitoring i nie zdarzają się już oskarżenia kontrolerów o agresję. Wszystko widzimy i słyszymy, więc wymyślone tłumaczenia nie mają sensu.

– Akcja „podaj bilet” to chyba niezbyt popierany przez Was sposób na jazdę?

– Kiedyś trudno było nam zweryfikować prawdomówność pasażera czy kontrolera. Teraz te wszystkie wątpliwości pozwala rozwiać wspomniany monitoring. Dzięki rozdzielczości obrazu z kamer możemy dojrzeć nawet na przystanku autobusowym osobę, która przekazuje i otrzymuje bilet.

– Wie pan, skąd wzięło się określenie kontrolerów „kanary”?

– Myślę, że może mieć to związek ze starym umundurowaniem pracowników. Kiedyś kontrolerzy nosili czapki z otokiem w kanarkowym kolorze. Może tu należałoby upatrywać genezy.

– Dziękuję za rozmowę.

Robert Majchrzyk

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO