Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Hazardzista

czwartek, 13 marca 2014 08:48 / Autor: Katarzyna Bernat
Hazardzista
Hazardzista
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Marek Sochacki, kierownik Poradni Profilaktyki Leczenia Uzależnień Monar w Kielcach, właśnie skończył spotkanie z panem Leszkiem, uzależnionym od sportowych zakładów bukmacherskich.

Pan Leszek mówi, że nie ma już nic do ukrycia i może szczerze ze mną porozmawiać. Teraz, kiedy o wszystkim dowiedziała się rodzina, kiedy rozpoczął terapię, potrafi już powiedzieć jaki był początek. Miał 18 lat gdy po raz pierwszy w totalizatorze sportowym wykupił dwa zakłady po dwa złote. Nic nie wygrał, więc następnego dnia kupił kolejne. I tak przez kilka tygodni. Raz się zwracało, innym razem przegrywał, ale wiedział już, że te zakłady to coś emocjonującego. Zaczął więc grać w Internecie.

-Tak się lepiej kalkulowało. Nie trzeba płacić dziesięciu, a teraz już trzynastu procent od każdego kuponu jaki pani puści - pan Leszek mówi szybko i ze znawstwem. Gdy miał 20 lat, wygrał dużą sumę pieniędzy, kilkadziesiąt tysięcy. Wszystko postawił na kolejne zakłady. Przegrał więcej niż wygrał, ale nawet nie pomyślał, żeby przestać. Miał odłożone pieniądze. Jest ze Śląska, pracował, oszczędzał, bo właśnie spotkał wspaniałą dziewczynę i chciał się ożenić. Pożyczał więc pieniądze z tej odłożonej kupki.

Pamięta, jak wygrał 10 tysięcy. Postawił wtedy tysiąc pięćset złotych.

- Wszystko przerabiałem. To znaczy, że postawiłem ponownie. Przegrałem, a jak człowiek przegrywa, to zawsze myśli, żeby się odegrać. Zawsze. I wierzy, że tak się stanie.

Pan Leszek się ożenił. Pieniądze topniały. Oblicza, że przy obrocie miesięcznym 20 tysięcy, starty wynosiły średnio 10 tysięcy. Był zły na siebie. Bał się, że żona domyśli się wszystkiego. Studiowała resocjalizację, czasem rozmawiali, także o uzależnieniach. Nie było wyjścia. Pan Leszek zaciągnął pożyczkę. Jedną na 25 tysięcy. Musiał także łożyć na dom. Urodziło się dziecko, więc brał kolejne pożyczki, chwilówki. Każdy wie, co to oznacza.

- Dlaczego pan nie przestał grać? - pytam po prostu. Denerwuje się, choć próbuje zachować spokój.

- To trudniejsze niż alkoholizm, bo nie przepije pani tyle, ile przegra. No i te reklamy w Internecie, promocje, kolejne strony, na które można się zalogować. Czy pani wie, że każdego dnia na te strony z zakładami wchodzi po kilka milionów ludzi z całego świata? Zwłaszcza na angielskie. Niektórzy z tego żyją, zakładają zeszyty, prowadzą statystyki. To człowiek sądzi, że jemu też się uda.

- To dlaczego Pan jest na terapii? - pytam.

- Gdy stanąłem pod ścianą, nie miałem na raty w bankach, powiedziałem wszystko siostrze. Była narada rodzinna, żona się dowiedziała. Mówiła, że nie chodzi o pieniądze, ale o to, że oszukiwałem. Musiałem się wyprowadzić i zacząć kurację odwykową. Na Śląsku nie znalazłem takiej terapii, przyjechałem tutaj, do rodzinnego miasta małżonki.

Zdaniem Marka Sochackiego, pan Leszek jest na początku drogi. Na razie poznał wszystkie etapy uzależnień. Wie, że nie może mieć przy sobie pieniędzy. Nie ma kart bankowych. Ma za to szczęście, bo pomaga mu rodzeństwo i rodzice.

Marek Sochacki podkreśla, że od 3 lat hazardzistów jest coraz więcej. Zna takiego, który jednej nocy przegrał w kasynie 60 tysięcy i własną firmę. Stracił żonę, popadł w alkoholizm.

Pan Leszek twierdzi, że jego uzależnienie to już czas przeszły, ale Marek Sochacki ma inne zdanie: - Człowiek, który jest uzależniony, musi mieć do końca życia świadomość tego, że jest chory - oświadcza. Terapia pana Leszka potrwa jeszcze wiele miesięcy, ale żona zapowiedziała, że po orzeczeniu przez sąd rozdzielności majątkowej, przyjedzie do męża. Jedyny warunek powrotu to kontynuacja terapii.

Marzena Sobala

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO