Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Nasz Włodek z Grammy

piątek, 31 stycznia 2014 11:44 / Autor: Katarzyna Bernat
Nasz Włodek z Grammy
Nasz Włodek z Grammy
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

– Jestem z Polski, z Warszawy – oznajmił Włodek Pawlik odbierając statuetkę Grammy podczas gali w Los Angeles. Wspomina, jak wyszedł na scenę z żoną Jolą: – Czułem przypływ niesamowitych emocji, mówiłem coś długo, ale nie do końca pamiętam co. Publiczność była zachwycona. Potem były wywiady dla dziennikarzy z całego świata, konferencje prasowe, sesje zdjęciowe.  

Nie tylko Polska i Warszawa cieszyły się z nagrody muzyka, ale przede wszystkim jego rodzinne Kielce. – Tutaj się urodziłem. Potem wyjechaliśmy z rodzicami do Ostrowca, ale wróciłem do Kielc uczyć się gry na pianinie. W ostatniej klasie podstawówki przyjeżdżałem na lekcje dwa razy w tygodniu, a w szkole średniej mieszkałem tutaj na wielu stancjach. Najdłużej, bo przez trzy lata, u Zbigniewa Książka. Kielce mnie ukształtowały jako muzyka i człowieka – wspomina Włodek Pawlik.

Wtedy też poznał Wojciecha Lubawskiego, zaprzyjaźnili się: – To fantastyczne, że otrzymał muzycznego Oskara. Jak tylko się o tym dowiedziałem, wysłałem mu sms-a z gratulacjami. Muzyka Włodka zasługuje na nagrody, to nie tylko jazzman ale doskonały muzyk, pianista, improwizator. Grammy to największe wyróżnienie muzyczne na świecie. Tym bardziej ważne, że przebicie się na amerykańskim rynku dla kogoś z tej części świata jest niezmiernie trudne – tłumaczy Lubawski.

Świetnie zna pana Włodzimierza także były senator, sędzia Jerzy Stępień:

– Szukałem młodych zdolnych do Kieleckiego Klubu Jazzowego – opowiada. – Usłyszałem, jak ten wówczas szesnastolatek gra na fortepianie w szkole muzycznej. Już wtedy był dobry. Profesor Domin zmuszał go do grania muzyki klasycznej, ale chłopaka ciągnęło do jazzu. Włodek z Grammy trafił na muzyczny parnas. Jest niezwykły – podkreśla grający na saksofonie sędzia.

– To format światowy. Od dawna znany jest na międzynarodowym rynku muzycznym nie tylko jako muzyk i jazzman, ale także kompozytor. Jego płyty wydaje amerykańska wytwórnia. I nie ma już znaczenia czy mieszka w Warszawie, Hamburgu czy Nowym Yorku – uważa Włodek Kiniorski. – W latach 70. graliśmy razem w Sunday Band, ale każdy z nas poszedł własną drogą. Ta nagroda to konsekwencja tego, do czego dążył.

Pawlik dostał Grammy w kategorii „Best Large Ensemble Jazz Album“. Jest to pierwsze w historii takie wyróżnienie dla Polaka. – Uhonorowany album „Night in Calisia”, nagrany z fenomenalnym trębaczem Randy’m Breckerem, Pawlik Trio i z kaliskimi filharmonikami, ma dla mnie również znaczenie w osobistym wymiarze – zdradza muzyk. – Randy’ego poznałem w Hamburgu, gdzie na początku lat 90. kończyłem studia na wydziale Jazzowym Hochschule fur Musik und Darstellende Kunst. Nagraliśmy razem album „Tutrles”. Kiedy więc okazało się, że jego brat Miechael jest chory na białaczkę, wspólnie szukaliśmy dawców w… Tykocinie. Ich dziadek Jakub Tykocki stamtąd pochodził, był rabinem. Miechael zmarł, ale ukazała się „Jazz Suite Tykocin” nagrana z Randy’m. Amerykański wydawca Summit Records wydał ją w USA jako "Nostalgic Journey – Tykocin Jazz Suite". Potem nagraliśmy „Night in Calisia” na 1850-lecie Kalisza; ten album też ukazał się na amerykańskim rynku.

– Grammy to dla mnie bardzo ważna nagroda, niosąca prestiż i możliwości. Mam nadzieję, że otwiera przede mną drzwi do nowych przedsięwzięć. Na razie nie zmieniam planów. Razem z Michałem Pańką i Cezarem Konradem zaraz po powrocie do Polski wchodzimy do studio żeby nagrać materiał na nową płytę. I zobaczymy co dalej. Mam w głowie różne pomysły – zdradza Włodek Pawlik.

A my jeszcze raz gratulujemy!

Dorota Kosierkiewicz  

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO