Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Strażniczka historii

piątek, 21 listopada 2014 14:42 / Autor:
Strażniczka historii
Strażniczka historii

W Dąbrowie, przy starej drodze z Kielc do Masłowa, zwraca uwagę drewniana kaplica. Starowinka, kryje w sobie niejedną tajemnicę. – Ta największa, to historia jej powstania. Wybudowano ją z potrzeby serca. Jest symbolem wiary tutejszych miszkańców. Do dzisiaj są oni wierni postanowieniom swoich dziadów, i co najmniej sześć razy w roku przychodzą do kaplicy na mszę świętą – mówi ksiądz proboszcz Lucjan Skolik.

Ale zacznijmy od początku. Kaplicę w Dąbrowie wystawiono w 1866 roku ze składek miejscowej ludności. Jak to w dawnych latach bywało, otrzymała kamień z relikwiami, który podczas mszy świętej kładziono na ołtarzu (do dzisiaj przechowywany jest w parafii). Sześć lat później, na posiedzeniu Rady Sołeckiej, podjęto uchwałę, że nabożeństwa będą się tam odbywać co najmniej sześć razy w roku.

– Co do tych relikwii: dziadek mi mówił, że to relikwie świętego Idziego, albo świętego Mikołaja – mówi Helena Strząbała, kościelny i gospodyni na plebani, strażnik miejscowej historii. – Tę kaplicę budował mój pradziadek, dziadek w niej śpiewał nabożeństwa, a potem to na mnie to przeszło. I tak już zostało. Czuję się tutaj jak w domu. To moje miejsce – zamyśla się kobieta.

Wieś należała do parafii św. Wojciecha w Kielcach i parafianie mieli stąd daleko do kościoła. A stać ich było na wybudowanie kaplicy i dbanie o nią. Bo sama Dąbrowa w dawniejszych latach obfitowała w rudy żelaza, które „nie tylko na kuźnicę cedzyńską i brzezińską, ale i na kuźnice samsonowskie brane”. Według lustracji z 1789 roku było tu 155 mieszkańców, z tego 75 mężczyzn i 80 kobiet. Dysponowali 40 gospodarstwami, zaopatrzonymi w 3 konie, 76 wołów i 126 sztuk bydła. Była to zatem bogata i dynamicznie rozwijająca się miejscowość.

Kiedy w 1918 roku biskup Augustyn Łosiński erygował parafię w sąsiednim Masłowie, przyłączono do niej Dąbrowę. – Ale ta nie chciała iść do Masłowa! Powiem tak: gdy umarł jeden z mieszkańców, dąbrowianie pojechali do starej parafii, do świętego Wojciecha, załatwiać pogrzeb. Ksiądz odesłał ich do Masłowa. Ale oni wybrali się pod kurię biskupią i trumnę z nieboszczykiem postawili biskupowi na schodach. No to co miał zrobić? Zostaliśmy w świętym Wojciechu. I widać Panu Bogu miła nasza kaplica, bo kiedy przyszła wojna i spłonęły niemal doszczętnie wszystkie zabudowania, ten skromny dom boży ocalał – opowiada pani Helena.

Kiedy po wojennej zawierusze zlikwidowano religię w szkołach, kaplica służyła również za salę katechetyczną. – W 1971 roku poszliśmy do biskupa Stanisława Szymeckiego, żeby dał nam księdza do Dąbrowy. Dał, ale komuniści go wezwali na SB i pytali skąd się u nas wziął. Ksiądz odpowiedział, że biskup go tu przysłał i tylko biskup go może odwołać. No to wezwali biskupa. Ten z kolei oświadczył, że o księdza prosili go ludzie. Jak władza chce, to może jechać do Dąbrowy i zapytać. Jeżeli ludzie nie będą księdza chcieli, to go zabierze. Ale komuniści tylko się zdenerwowali na biskupa, bo gdzieżby tam ludzie księdza nie chcieli! – śmieje się pani Helena.

Koniec końców, doczekali się swojej parafii. Otrzymali ją w 1981 roku.

A pani Helena Strząbała, mimo 81 lat, nadal pełni funkcję kościelnej i gospodyni. Robi szopki na Boże Narodzenie, groby na Wielkanoc, przygotowuje codzienne msze święte. Dwukrotnie dostawała medale od kieleckich biskupów. Dwa lata temu od Benedykta XVI otrzymała papieskie odznaczenie „Pro Ecclesia et Ponifice” – Za zasługi dla Kościoła i Papieża. – Nie lubię szumu wokół siebie. Wolę być w cieniu – powiada i ręką dotyka poczerniałej ze starości drewnianej ściany kaplicy. – Ona ma swoje lata, tak jak ja. Tu są wspomnienia. Całe moje życie. Widzi mi się, że to moja kaplica.

Dorota Kosierkiewicz

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO