Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Szmal bez krawata: Piłka nożna mnie nudziła

piątek, 04 kwietnia 2014 11:45 / Autor:
Szmal bez krawata: Piłka nożna mnie nudziła
Szmal bez krawata: Piłka nożna mnie nudziła

Sport zawsze był dla mnie pasją i nie upatrywałem w nim możliwości zarobku. Chciałem grać, bawić się tym i przede wszystkim spełniać marzenia - mówi bramkarz Vive Targów Kielce i reprezentacji Polski, Sławomir Szmal.

- Twoje nazwisko niewątpliwie wpłynęło na boiskowy pseudonim. Jak ważny jest w Twoim życiu szmal, czy - mówiąc mniej kolokwialnie - pieniądze?

- Sport zawsze był dla mnie pasją i nie upatrywałem w nim możliwości zarobku. Chciałem grać, bawić się tym i przede wszystkim spełniać marzenia. Tak po części jest do chwili obecnej, nadal stawiam sport na pierwszym miejscu, sprawia mi ogromną frajdę i dobrze, że potrafię czerpać z niego radość. Oczywiście, podpisując pierwszy profesjonalny kontrakt widzisz tam pewną sumę pieniędzy, ale to nie one są najważniejsze. Kiedyś grałem dla rodziny, dziś gram jeszcze dla kibiców.

- Wiele lat występowałeś poza granicami naszego kraju, tam również przyjął się Twój boiskowy pseudonim? Niemcy potrafili wypowiedzieć słowo „Kasa”?

- Oczywiście. Nie było z tym większych problemów, należało tylko uświadomić im czego ta ksywka dotyczy.

- Przeczytałem, że talent do sportu przejawiałeś od dziecka. Początkowo próbowałeś sił w piłce nożnej. Również na bramce?

- Talent? Nie wiem, kto to oceniał (śmiech). Kiedyś pewien wuefista zauważył, że nieźle się ruszam i zaproponował mi treningi piłki nożnej. Jeśli chodzi o pozycję, to rzeczywiście - stałem na bramce.

- Co się stało, że nie jeździsz teraz na zgrupowania z trenerem Nawałką?

- W futbolu za mało się dzieje. Ja lubię częsty kontakt z piłką. Nudziło mnie to i dlatego wybór padł na szczypiorniaka.

- A czy nie byłeś poniekąd „skazany” na niego? Towarzyszył Twojej rodzinie od lat. Tata, po zakończeniu kariery został trenerem Stali. Uprawiali tę dyscyplinę mama, stryj, wujek i siostra...

- To nie było tak, że tata mi powiedział: „Będziesz trenował piłkę ręczną” i zaprowadził na trening. Inicjatywa wyszła ode mnie. Jeśli dobrze pamiętam, stało się to w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Ukradkiem, nic nikomu nie mówiąc, spakowałem do worka buty i spodenki i wyszedłem z domu. Może rodzice wiedzieli, może nie. Sam dziś nie wiem.

- Przeczytałem o Tobie: „Bramkarzem został nieco przez przypadek”. To prawda?

- Nazwałbym to raczej zrządzeniem losu. Z jednej strony uwielbiałem grać i zdobywać bramki, bo przecież za to najbardziej kochają cię kibice. Ja jednak chyba za bardzo chciałem zapracować na swoje nazwisko i rzucałem niemal w każdej sytuacji. Trener chciał mnie trochę uspokoić i cofnął na bramkę. Nie zniechęciło mnie to, stanie między słupkami też dostarczało wiele radości. Na dodatek podpatrywałem nieco wujka, również bramkarza. Odwiedzał nas niekiedy i przy okazji udzielał wielu cennych wskazówek.

- Grałeś w kilku polskich klubach zanim udało Ci się zdobyć - w dodatku dwa razy pod rząd - tytuł Mistrza Polski. Stało się to dopiero w Kielcach, w sezonach 2011/2012 i 2012/2013. Warto było przyjechać do Polski, do Kielc i poczuć się mistrzem?

- Oczywiście, ale powrót do kraju i podpisanie kontraktu z kielecką drużyną nie było podyktowane chęcią sięgnięcia po tytuł mistrza Polski. Oczywiście to jest bardzo ważne. Ja jednak widziałem w tej drużynie potencjał i aspiracje do gry w europejskich pucharach. Klub stwarza warunki do realnej walki o puchar Ligi Mistrzów, a to jest niewątpliwie dla zawodnika istotne.

- Dodatkową zachętą do przyjazdu tutaj było chyba to, że w drużynie Vive gra wielu Twoich przyjaciół - jak ich sam określasz?

- Jak najbardziej. Rzeczywiście mam tu wielu przyjaciół i tworzymy zgrany team, nie tylko na boisku, ale i poza nim.

- A w ogóle lubisz Kielce? Jeśli tak, to za co najbardziej?

- Oczywiście że lubię, to bardzo ciekawe miasto. Kocham góry, a Kielce w jakiś sposób spełniają moje oczekiwania dotyczące otoczenia. Do tego dodajmy walory turystyczne, nie tylko Kielc, ale i okolic. Uwielbiamy z małżonką spędzać czynnie czas, więc znamy już wszystkie pobliskie jaskinie i zabytki. No i są tu bardzo mili ludzie. To widać podczas meczów po wypełnionej po brzegi Hali Legionów, po niepowtarzalnym dopingu, którego nie da się opisać słowami. Ale nie tylko. Poza boiskiem kielczanie zawsze mają dla mnie uśmiech i szacunek, a to dla zawodnika najważniejsze.

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Majchrzyk

Czy syn Sławomira Szmala pójdzie w ślady taty? Jak kościół i nocne czuwanie połączyły go z żoną Anetą i dlaczego nie został ogrodnikiem? O tym wszystkim dowiecie się słuchając "Wywiadu Bez krawata" na antenie Radia Plus Kielce już w najbliższą sobotę, 5 kwietnia, między godziną 12 a 15.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO