Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Uwielbiam "Ojca chrzestnego"

piątek, 05 grudnia 2014 11:43 / Autor: Katarzyna Bernat
Uwielbiam "Ojca chrzestnego"
Uwielbiam "Ojca chrzestnego"
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Wywiad z Januszem Kozą, sekretarzem miasta Kielce i radnym sejmiku województwa świętokrzyskiego.

- Sporo Pana zdjęć i informacji o Panu można odnaleźć na Facebooku … Nie ukrywa Pan swojej prywatności?

- Staram się udostępnić to, co mogę pokazać. Ale są oczywiście rzeczy, którymi nie chcę się dzielić z całym światem. Przeznaczam je tylko dla najbliższego grona swoich bliskich.

- Nie miał Pan jednak problemów i oporów z podjęciem decyzji o przyjściu na „Wywiad bez krawata”?

- Najmniejszych. Zgodziłem się na wywiad, bo nie jestem u Was pierwszy raz…

- W rubryce poglądy polityczne wpisał Pan „konserwatywne”. Co dla Pana znaczy konserwatyzm?

- Pod tym pojęciem rozumiem przede wszystkim ideę poszanowania własnej tożsamości narodowej, kulturowej oraz służbę drugiemu człowiekowi. Ja to przekładam na służbę naszej małej ojczyźnie, województwu świętokrzyskiemu, Kielcom i ich mieszkańcom.

- Pana zainteresowania to historia, geologia i praca w ogrodzie. Mam rozumieć, że lubi Pan pielić, sadzić i grzebać w ziemi?

- Jeżeli tylko mam odrobinę wolnego czasu, to staram się go poświęcić na swoje rabaty, szczególnie te obsadzone bylinami. Uwielbiam kwiaty, mogę przy nich pracować w nieskończoność…

- A jest tam miejsce na jakieś warzywa?

- Mam małą działkę, na której rosną ogórki, pomidory, marchewka i pietruszka, czyli te podstawowe warzywa. Co najważniejsze, uprawiane są w sposób naturalny, bez żadnej chemii i sztucznych nawozów

- Podobno praca w ogrodzie uspokaja Pana. Pan jest nerwowy?

- Oczywiście, że uspokaja… Mam naturę choleryka, zresztą kto mnie zna, wie jaki mam temperament. Praca w ogrodzie wycisza mnie i daje szanse do zastanowienia się nad tym co robię i czym się zajmuję. To taki miły przystanek w codziennej pogoni, przystanek na łonie natury.

- Nie powiedziałbym o Panu choleryk… Wygląda Pan raczej na ciepłego i powolnego misia…

- Misia? W takim razie bardzo się cieszę i strasznie mi miło, bo ludzie z mojego wyglądu wyczytują zupełnie coś innego. Nie mając ze mną kontaktu, określają mnie jako szorstkiego. Ale przy bliższym poznaniu na szczęście zmieniają o mnie opinię.

- W rubryce „ulubiona muzyka” wpisał Pan Budkę Suflera, Jacka Kaczmarskiego i Queen… Czemu ci artyści zyskali Pana poklask?

- Budka Suflera to znakomite teksty i samo brzmienie muzyki. Poza tym to zespół, który przetrwał chyba najdłużej na scenie muzycznej…

- Ostatnio ogłosili zakończenie kariery i żegnali się ze sceną, ale z pewnością można powiedzieć, że robili to jako zwycięzcy…

- To na pewno! I jest to również powód mojej sympatii do nich. Udowodnili, że można długo uczestniczyć w życiu artystycznym, być jego częścią, ale trzeba w odpowiednim momencie odpuścić. Oni wiedzieli, kiedy to zrobić…

- A wracając do Pana ulubionych artystów…

- Jacek Kaczmarski to wspomnienie lat zbuntowanej młodości, która nie godziła się na otaczającą rzeczywistość. To był okres kończenia przeze mnie technikum geologicznego i początków studiów oraz tragiczny czas stanu wojennego…

- I sławna piosenka, która stała się hymnem pokolenia, czyli „Mury”…

- Owszem, ale nie tylko ta. Kaczmarski napisał cały cykl piosenek, które młodego człowieka porywały do walki o wolność. Skomponował utwory, które wzbudzały nadzieje na to, że kiedyś będzie lepiej. Jeśli jesteśmy już przy Kaczmarskim, to czuję ogromną satysfakcję, że jego twórczość jest bliska moim dzieciom, mimo że to już zupełnie inne pokolenie. Kończąc o muzyce, wspomnę jeszcze o Queenie… To po prostu klasyka.

- Śpiewa Pan przy goleniu?

- Wolę tego nie robić dla dobra tych wszystkich, którzy mogliby to usłyszeć (śmiech). Przyznaję szczerze… nie umiem śpiewać.

- Na Facebooku w rubryce ulubione filmy wymienił Pan „Nad Niemnem”, „Quo Vadis” i „Ojca Chrzestnego”. Rozumiem, że pierwsze dwa wybrał Pan ze względu na zainteresowania historyczne, a skąd umiłowanie do sagi rodu Corleone?

- Może nie sama historia rodziny Corleone jest taka fascynująca, ale wybitna gra aktorska w tym filmie, świetna muzyka oraz poczucie tożsamości głównych bohaterów. To byli przecież imigranci. Pomimo tego nigdy nie zapomnieli, skąd się wywodzą. Wracam często do tego filmu, ale nie tak często jak do „Nad Niemnem”. To jest mój ulubiony obraz i mogę oglądać go na okrągło. Rola Benedykta Korczyńskiego, jego przemiany, przeżycia zostają na dobre w pamięci każdego, kto sięgnie po to dzieło. Jego konflikty na linii ojciec - syn, bo przecież jeden jest romantykiem, drugi pozytywistą, i to w jaki sposób dochodzą w końcu do porozumienia, to coś wspaniałego.

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Majchrzyk

Czy Janusz Koza uważa, że jest podobny do Anthonego czy Michaela Corleone? Dlaczego kocha Bieszczady? Co sprawiło, że zburzył kiedyś jeden ze stojących w Kielcach pomników? Słuchaj „Wywiadu bez krawata” w najbliższą sobotę, 6 grudnia, między godziną 12 a 15, w Radiu eM Kielce, na 107 i 9 FM.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO