Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

CIEKAWOSTKI

Nie mam konta na Facebooku

piątek, 14 lutego 2014 10:46 / Autor: Katarzyna Bernat
Nie mam konta na Facebooku
Nie mam konta na Facebooku
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Rozmowa z Szymonem Mazurkiewiczem, dyrektorem Kieleckiego Parku Technologicznego.

- Dyrektor Kieleckiego Parku Technologicznego, Pan Szymon Mazurkiewicz. Tyle. Nic więcej, nic mniej. Szukałem, szperałem, ale nie za wiele można się o Panu dowiedzieć.

- Naprawdę? Chcąc nie chcąc, od jakiegoś czasu pełnię funkcję publiczną i jakieś informacje na temat mojego życia zawodowego na pewno da się znaleźć, choć sam ich tam nie umieszczam.

- Próbowałem szukać Pana na Facebooku, na Naszej klasie i nic. A przecież jest Pan młodym człowiekiem i miałem pewność, że będzie to dla mnie skarbnica wiedzy na Pana temat...

- Bo są to narzędzia, z których ja nie korzystam. Ale znam siłę marketingową Facebooka, bo wykorzystuje go instytucja, którą reprezentuję. Oprócz tego profil tam ma moja żona, pewnie i dzieci. Ja zrezygnowałem z posiadania Facebooka świadomie.

- Ma Pan 38 lat, urodził się 10 grudnia 1975 roku w Kielcach i jest rodowitym kielczaninem…

- Zgadza się, choć miałem jeszcze inne epizody, jeśli chodzi o miejsce zamieszkania.

- To znaczy?

- Myślę o moich wyjazdach do Londynu w czasach, gdy kończyłem szkołę średnią. Wyjeżdżałem, żeby nauczyć się języka angielskiego. Przy okazji pracowałem jako kelner, barman, pomoc szewca, krawca i tak zarabiałem pieniążki. Cel był jeden: upragniona edukacja, która potem pozwoliła mi się dynamicznie rozwinąć. Pamiętam, że za godzinę pracy otrzymywałem wtedy od dwóch, do dwóch i pół funta, a funt kosztował wówczas w Polsce około siedem złotych. Bardzo mnie to cieszyło, tym bardziej, że w ciągu dnia zarabiałem około 25 funtów.

- Przypomina Pan sobie cytat z filmu „Poszukiwany, poszukiwana”, kiedy padają słowa: „Mój mąż z zawodu jest dyrektorem”? Czy Pańska żona Monika też może tak o panu powiedzieć?

- Nie zawsze piastowałem stanowisko dyrektora, ale faktycznie, mamy chyba takie skłonności rodzinne. Ojciec był oficerem wojska polskiego, zawsze rządził, a w domu panowała spora dyscyplina. Tata bardzo pragnął, abym i ja kontynuował tradycje rodzinne i został wojskowym. Nie udało się, ale mam jeszcze dwóch braci i jeden z nich jest oficerem, a drugi robi karierę w biznesie. Jesteśmy do siebie bardzo podobni, zwłaszcza jeśli chodzi o ilość włosów na naszych głowach.

- Jak zwracają się do Pana najbliżsi i przyjaciele? Szymon, Szymuś, Simon?

- Simon chyba nie, choć przepraszam! Niektórym się to zdarza. Raczej Szymon, Szymuś, a dzieciaki po prostu - tatuś.

- A żona? Kotku? Misiu?

- Zdarza jej się to niezwykle często, jest bardzo miła.

- W takim razie jest jakiś taki wyjątkowy zwrot, zarezerwowany tylko dla niej?

- Czasami wysyła mi sms-y. „Konik” oznacza, że mnie bardzo kocha. To nasze zaszyfrowane słowo jeszcze z czasów narzeczeństwa.

- Czy miał pan powodzenie u płci przeciwnej, zanim poznał Pan swoją przyszłą żonę?

- Tak, chyba mogłem się podobać. Było kilka ciekawych znajomości, zanim zostaliśmy z Moniką narzeczonymi. Mówiąc nawiasem, to było już piąte narzeczeństwo no i niech tak zostanie. A co do pozostałych przedstawicielek płci pięknej: nie chcę natomiast wracać do przeszłości, zajmuję się przyszłością, a w moim sercu jest teraz tylko Monika.

- Naprawdę nie namówię Pana nawet na jedno imię? Chociaż obiekt pierwszych uniesień?

- No dobrze, to była Grażyna! Miała piękne oczy, ale Grażynka już w Kielcach nie mieszka…

- A pamięta Pan swoją pierwszą randkę?

- Owszem, to był koniec podstawówki, park na stadionie. Na miejscu dzisiejszego stadionu lekkoatletycznego istniał niewielki stawik. No i tam udaliśmy się z Anetą.

- Pierwszy pocałunek?

- Też tam właśnie miał miejsce…

- Dziękuję za rozmowę.

 

 

 

 

 

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO