Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

KOŚCIÓŁ

Dobra Nowina dla grzeszników

piątek, 03 marca 2017 20:53 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Dobra Nowina dla grzeszników
Dobra Nowina dla grzeszników
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Rozmowa z księdzem Nikosem Skurasem

– „Idźcie i głoście” to hasło bieżącego roku duszpasterskiego. Chrystus wezwał do tego zadania apostołów i wzywa też nas dziś. Dlaczego?

– Jezus wiedział, co dzieje się w człowieku. Każdy z nas chce kochać i czynić dobrze, ale wciąż się ranimy. Każdego dnia widzę, że popełniam błędy, które ranią innych. Jestem księdzem, ale doświadczam, że zło mnie zwycięża. Myślę, że to jest także twoim doświadczeniem. Dlatego każdemu z nas potrzebna jest Dobra Wiadomość: ostatnie słowo nie należy do naszych grzechów i błędów. Weźmy człowieka, któremu nie powiodło się życie małżeńskie, także drugi związek mu się rozpadł. Dzieci z obu relacji cierpią, ponieważ nie mają ojca lub mają ojczyma. Albo ktoś, kto odszedł z kapłaństwa. Albo młoda dziewczyna uzależniona od alkoholu czy narkotyków. Czy dla kogoś takiego jest jeszcze jakaś nadzieja? Oczywiście! Jest nią bezwarunkowa miłość Jezusa Chrystusa. Bóg cię kocha, pomimo twoich grzechów! Tę wiadomość trzeba zanieść konkretnemu człowiekowi, który cierpi i nie widzi nadziei na poprawę swojej sytuacji. Dostrzega tylko swój grzech i jego konsekwencje w ludziach, których zranił. Wydaje mu się, że jest przegrany. Ale miłość Chrystusa jest większa niż twoje grzechy i ich skutki dla innych ludzi.

– Z czego wyrasta księdza doświadczenie przepowiadania tej bezwarunkowej miłości Boga?

– Z katechez neokatechumenalnych. Obecnie są one głoszone w dwóch kieleckich parafiach: świętego Józefa i świętego Maksymiliana. Często ludzie mówią, że niemożliwe jest życie Ewangelią, bo małżeństwo zbyt trudne, praca zbyt ciężka, a świat przymusza do życia niezgodnego z Ewangelią. Ja także, jako młody kapłan, przestałem wierzyć, że mogę żyć Ewangelią. Wtedy dla mnie najistotniejszym było kupić samochód, telewizor, sprzęt stereofoniczny i urządzić się w swoim pokoiku. Mieć święty spokój. Chociaż myślałem, że kiedyś Pan Bóg może mnie powoła, tak jak świętego Franciszka. Na szczęście, w tym momencie mojego życia, trafiły na moją parafię katechezy, które głosili świeccy. Mówili, że mimo moich grzechów Pan Bóg mnie kocha takiego, jakim jestem. Pierwszy raz coś takiego słyszałem.

– Proszę szerzej powiedzieć, o co chodzi w tym doświadczeniu?

– Trzeba w swojej grzeszności doświadczyć przebaczenia i bezwarunkowej miłości Chrystusa. Mimo że podjąłeś złe decyzje i w nich trwasz, nie mogąc przyjąć rozgrzeszenia i komunii świętej, Chrystus i tak cię kocha. Nie rezygnuj, bo Jego miłość jest większa niż wszystkie twoje grzechy. Jeśli jesteś w niewoli grzechu, to znajdź odwagę, bo Chrystus przyszedł właśnie do grzeszników, aby ich przeprowadzić z niewoli grzechu do wolności. Jak Chrystus potraktuje owieczkę, która ma cztery kopytka uszkodzone? Byłoby bestialstwem zmuszać ją do zrobienia choć jednego kroku. Chrystus bierze ją na swoje ramiona. On widzi, że ty jesteś taką owieczką, która mimo wielu prób nie może zrobić kroku, to znaczy nie może naprawić swego życia. Chce ciebie wziąć na swoje ramiona.

– Powiedział ksiądz wcześniej, że ewangelizatorami byli ludzie świeccy.

– Przyjmując chrzest otrzymaliśmy pewien ogień, który nie pozwala pozostać biernym. Pierwsi chrześcijanie przyjmowali chrzest po formacji, zwanej katechumenatem. Jej czas był różny u różnych ludzi. Polegała na tym, że serce człowieka zmieniało się z pogańskiego w serce Jezusa Chrystusa. Kapłani byli radykalni. Swoim życiem głosili, że miłość Boga jest całkowicie bezwarunkowa, uprzedzająca i ostatnie słowo należy właśnie do Niej. Dlatego chrześcijaństwo, mimo że w pierwszych wiekach było prześladowane i w mniejszości, wywarło ogromny wpływ na ludzkość. Chrystus dziś także szuka ludzi, którzy dadzą się uwieść Jego miłości i będą jej świadkami, mimo sprzeciwu tych, którzy uważają się za zdrowych. Czy znajdą się tacy ludzie, którzy będą chcieli, aby w nich wcielił się Chrystus? Tak jak mówił święty Paweł: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20).

– Co jest potrzebne w ewangelizacji? Wiedza, umiejętności czy miłość do Boga i ludzi?

– Przede wszystkim doświadczenie miłości Jezusa. Tu nie chodzi o głoszenie teorii. Chodzi o osobiste doświadczenie, że Jezus mnie kocha i nie gorszy się moimi powtarzającymi się grzechami, nie brzydzi się mną jako niewolnikiem. Jezus wziął na siebie moje i twoje grzechy. Ktoś, kto ma takie doświadczenie, będzie się nim dzielił z innymi. To jest istota. Dar wymowy jest drugorzędny. Spójrzmy, jak się dokonywała ewangelizacja Japonii. Święty Franciszek Ksawery z drugim bratem stanęli na rynku w pewnym mieście i mówili tylko modlitwę „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”, bo tyle umieli po japońsku. Początkowo ludzie nie zwracali na nich uwagi, a później zaczęli się z nich śmiać, obrzucali zgniłymi pomidorami. A oni dalej się modlili. Obserwował to jeden z wysoko postawionych samurajów. Zaprosił ich do siebie i powiedział, że wiele razy na wojnie rzucał się w tłum wrogich żołnierzy i walczył z nimi, pokonując ich. Nigdy jednak nie był w stanie rzucić się w upokorzenie, tak jak oni. Tego samuraja dotknęło to, czym promieniowali ewangelizatorzy – natura Jezusa Chrystusa. Tu nie słowa przeważyły, ale ich postawa przepełniona Chrystusem. To nie moralizm, nakazy i zakazy przekonują innych, ale doświadczenie miłości Boga.

– Pierwsi chrześcijanie szli do pogan, którzy nie słyszeli o Chrystusie i nie znali Go. Dziś ludzie często są ochrzczeni, mieli katechezę, ale żyją jak poganie.

– Europa jest terenem ewangelizacyjnym. Ktoś może znać modlitwy, ale nigdy nie miał doświadczenia spotkania z Jezusem Chrystusem. Religia z przykazaniami jest więc dla niego pewnym obciążeniem. Tymczasem istotą ewangelizacji jest spotkanie z Chrystusem. Dziś najważniejsze pytanie, jakie każdy z nas nosi w sobie, brzmi: „Czy istnieje ktoś, kto mnie kocha wtedy, kiedy czuję się odrzucony? Wtedy, kiedy tonę w swoim grzechu i sam sobą gardzę?”. Odpowiedzią jest Jezus Chrystus. Bóg nie kocha nas za coś. Stworzył nas, bo nas kocha. Gdyby kogoś nie kochał, to by go nie stworzył. Istniejesz, bo On Cię kocha takim, jakim jesteś. Ktoś, kto spotkał Jezusa, zaczyna inaczej myśleć i żyć. Jak Maria Magdalena, prostytutka. Spotkanie z Chrystusem, który ją kochał, gdy trwała w grzechach, spowodowało, że spełniło się w niej słowo: „Trzeba wam się powtórnie narodzić” (J 3,7). I to jej jako pierwszej, a nie apostołom, ukazał się Zmartwychwstały. Ją też posłał, by obwieściła im, że On żyje. Z tobą Chrystus chce dokonać tego samego. Odwagi!

– Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Bernat

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO