SPORT
Oficjalnie legenda, a NIEOFICJALNIE…
Po 21 latach zrezygnował z pełnienia funkcji prezesa KS Kielce. Z klubem był jednak związany o wiele dłużej, bo od 1997 roku. Za jego kadencji nasi szczypiorniści wywalczyli po 15 mistrzostw i Pucharów Polski. Do tego sześć razy grali w Final4 Ligi Mistrzów. Wygrali ją w 2016 roku. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Bertusem Servaasem.
– Czuje się Pan legendą?
– Nigdy się nią nie czułem i nigdy nie chciałem nią być. Jestem normalnym człowiekiem. Próbuję coś robić dla społeczeństwa. Czuję się za nie odpowiedzialny. Na mój sukces składa się praca wielu ludzi.
– Co przez 21 lat bycia prezesem było dla Pana najtrudniejsze?
– Szczerze mówiąc, nie wiem. Nie skupiam się na tym, co było najtrudniejsze. Zawsze skupiam się na celu. Próbuję motywować ludzi wokół, by osiągnąć ten cel i właśnie tak pracowałem przez 21 lat. Moja praca często była niewidoczna, ale bardzo trudna.
– A jakie kolejne cele Pan sobie stawia?
– Na pewno chce spędzać więcej czasu z rodziną, bo po 21 latach zasłużyli na to. Zawsze mnie wspierali, wszystko wybaczali. Wielokrotnie im za to dziękowałem. Teraz oni są na pierwszym miejscu.
– Co było najpiękniejsze w tej sportowej przygodzie?
– Na pewno wygranie Ligii Mistrzów. Aczkolwiek uważam, że było mnóstwo bardzo pięknych chwil.
– Z jakiego transferu jest Pan najbardziej dumny, a czego się nie udało?
– Nie udało się z Sanderem Sagosen. Osobiście jestem jego wielkim fanem. To jest fantastyczny zawodnik. Ma wszystko. Boli mnie to, bo jego charakter pozwoliłby naszemu klubowi na zrobienie dużego kroku na przód. Na pewno jestem bardzo dumny z transferu Luki Cindrić, Blaza Janc i Alexa Dujshebaeva, ale długo by wymieniać resztę. Każdy transfer ma swoją historię i jeśli kiedyś napiszę książkę to wyjaśnię, jak to było.
– Czy klub wciąż może liczyć na Pana pomoc?
– Myślę, że beze mnie wiele rzeczy będzie trudniejszych, ale możliwych. Zawsze mogą do mnie zadzwonić, ale bardzo nie chcę być obecny na oficjalnych spotkaniach. Każdy musi znaleźć swoją własną drogę. To nie może być „kopiuj – wklej”. Metody są różne. Póki działają to będzie dobrze. Wszystko opiera się na dobrych relacjach. To jest dużo roboty. Jestem szczęśliwy, że ja już nie muszę jej wykonywać. Na pewno jako hobby będę jednak śledzić dalsze losy klubu.
– A zobaczymy Pana na trybunach?
– To nie jest tak, że kompletnie odcinam się od piłki ręcznej. Lubię ten sport, lubię go oglądać i chętnie się wybiorę na halę. Na pewno nie będę na każdym meczu. Ludzie muszą zrozumieć, że to mój świadomy wybór.
– Nie będzie Panu brakowało tej adrenaliny?
– Sport, był dużą i bardzo ważną częścią mojego życia. Rodzina jest jednak ważniejsza. Mam 60 lat, a bycie prezesem kosztowało mnie coraz więcej siły.
– Co Pan sądzi sam o sobie?
– Lubię łączyć ludzi. Nie lubię narzekać, ani być negatywnym. Staram się zawsze patrzeć pozytywnie. Nie lubię ludzi fałszywych. Od najbliższych współpracowników wymagam uczciwości.
– Co by Pan poradził nowej prezes?
– Mam o Magdzie bardzo dobrą opinię. Myślę, że ona będzie szukać własnej drogi. To jest dobre i właściwe. Życzę jej cierpliwości. To jest bardzo potrzebne w sporcie.
– Jakie są Pana ulubione ścieżki w Kielcach?
Bardzo lubię Podkarczówkę, Kadzielnię i ulicę Sienkiewicza, ale tylko latem. Mamy piękne miejsca w Kielcach i powinniśmy je pokazywać, bo wielu Polaków nie wie, jak ładne jest świętokrzyskie.
– Dewiza życiowa?
Nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli naprawdę wierzymy, że możemy coś zrobić, to tak się stanie.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Aleksandra Niemczyk. Spisała Weronika Karyś.