Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

KULTURA

Ostatki jak dawniej

piątek, 09 lutego 2018 22:28 / Autor: Dariusz Skrzyniarz
Ostatki jak dawniej
fot. Mateusz Fąfara / maslow.pl
Ostatki jak dawniej
fot. Mateusz Fąfara / maslow.pl
Dariusz Skrzyniarz
Dariusz Skrzyniarz

Rozpoczął się ostatni karnawałowy weekend. W tym czasie wielu z nas wybierze się na ostatkowe imprezy. Kluby, domówki, bardziej wystawne bale – to jedne z częściej wybieranych opcji. Huczne żegnanie karnawału to nie wymysł współczesności. W dawnych czasach również wyjątkowo żegnano ten radosny czas – zwłaszcza na wsiach bogatych w różne tradycje.

Kuse dni lub kusoki - tak na dawnych wsiach Kielecczyzny mówiono na trzy ostatnie dni karnawału. Huczne zabawy w karczmach rozpoczynały się w niedziele i kończyły we wtorek o północy – tuż przed Środą Popielcową. - Wiadomo, że koniec karnawału obchodzono hucznie. Nie tak, jak święta w domach, lecz w karczmach. W takich miejscach społeczność starała się bawić i to dość ostro. Koniec karnawału, nadchodził Wielki Post, więc zmieniały się pewne reguły. Moment graniczny zawsze miał to do siebie, że ludzie zachowywali się nieco inaczej. To było jak najbardziej akceptowane - mówi Małgorzata Imiołek, etnograf z Muzeum Wsi Kieleckiej.

Dawne zwyczaje ostatkowe ludności spod Kielc zbadała także Fundacja Korzenie. Jednym z punktów zaczepienia była wzmianka XIX-wiecznego etnografa księdza Siarkowskiego o kusokach. Dzięki wielu rozmowom z mieszkańcami okolic Kielc udało się zebrać sporą ilość informacji na ten temat. Dziś Fundacja rekonstruuje w Ciekotach przebieg tradycyjnej zabawy, która cieszy się ogromną popularnością.

Podczas zabaw kusokowych wykonywano obrzędowy „taniec na len i konopie”. Wysokie skoki miały zapewnić gospodyniom obfite plony. Małżeństwa wykonywały „taniec na pnioku”. Na kawałku drewna o określonej średnicy mieściły się dwie osoby, ale niekoniecznie całymi stopami. Para, która zatańczyła najdłużej zwiastowała sobie długie pożycie. Chłopi wykonywali także „taniec-miotlarz”, który miał charakter obyczajowy. - To taki taniec, w którym można było zatańczyć z cudzą partnerką. Dziś potocznie taki taniec nazywamy „odbijanym”. Polegał on na tym, że na dechach znajdowała się nieparzysta liczba osób. Mężczyzn było o jednego więcej, niż kobiet. Ten, który nie miał pary tańczył z miotłą, którą panowie sobie przekazywali jednocześnie porywając sobie nawzajem partnerki do tańca - mówi Iwona Furmańczyk, organizatorka Kusoków Świętokrzyskich. Warto wspomnieć, że dawniej nie można było ot tak poprosić do tańca czyjąś żonę czy narzeczoną.

Okres karnawału był czasem kojarzenia par. Jeśli kawaler zakończył „miotlarza” z miotłą w ręku, nie zwiastowało to prędkiego ożenku. Podczas zapustów pannom i kawalerom starano się obrzydzić stan wolny. Szczególnie dokuczano im podczas kusoków. Zdarzało się, że młodzi panowie byli przywiązywani do kłody, którą mieli zaciągnąć na miejsce zabawy, a następnie wykupić się stawiając wódkę. Dziś taki psikus byłby nie do przyjęcia. Dziewczyny z kolei musiały się liczyć z tym, że ktoś wysmaruje im twarz ciężko zmywalną sadzą. Zwyczaj zwany był „sadzeniem panien”. Podczas Kusoków Świętokrzyskich jest on odtwarzany ale zamiast sadzy organizatorzy wykorzystują węgiel drzewny.

- Kiedyś wieś była bardziej bezwzględna, jeśli chodzi o te sprawy obyczajowe. W tym okresie wprost pastwiono się nad tymi pannami. Chodziło o to, by to panieństwo jak najszybciej kończyło się małżeństwem. Dlatego dokonywano różnych czynności – tłumaczy Iwona Furmańczyk.Tradycyjnie kusoki kończyły się we wtorek o północy. Wtedy dźwięki zabawy milkły, a instrumenty na czas Wielkiego Postu wędrowały do worków. Ta nietypowa ceremonia nazywana była „pogrzebem basów”.

Dziś te tradycje są przypominane. Zabawa kusokowa w Ciekotach cieszy się dużym zainteresowaniem ludzi z różnych stron Polski, którzy chcą zasmakować świętokrzyskich zabaw.

Posłuchaj:

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO