Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

MIASTO

Dziś ostatki!

wtorek, 17 lutego 2015 14:05 / Autor: Robert Majchrzyk
Dziś ostatki!
Dziś ostatki!
Robert Majchrzyk
Robert Majchrzyk

Dziś Ostatki, czyli ostatni dzień ostatków. Już jutro Środa Popielcowa. Ostatki to zwiastun 40 chudych dni, w niektórych rejonach kraju śledzik podawany były biesiadnikom tuż przed zakończeniem zapustowych hulanek, które trwały już od Tłustego Czwartku. Przed nami przygotowanie do świąt Wielkiej Nocy. Jak wyglądało to kiedyś i jak wygląda dziś?

 

Dziś ostatnia okazja, by nagrzeszyć przed Wielkim Postem. Ostatki nazywane są również często „śledzikiem”. Nazwa pochodzi oczywiście od jednej z najpopularniejszych postnych potraw. W dawnej Polsce śpiewom i tańcom nie było końca, konsumowano ogromne ilości mięsa, słodkości i alkoholu. Zgodnie ze starym kaszubskim porzekadłem ten, kto nie jadł mięsa w zapusty, miał być latem zjedzony przez komary. Uroku zabawie dodawał zwyczaj przebierania się za najrozmaitsze postacie i zwierzęta. Jak było?

- To był czas bardzo hucznych i kolorowych zabaw na wsiach. Królowali przebierańcy, zwani również kusokami, których żaden gospodarz nie śmiał wygonić z domu. Mało tego, częstowano ich obficie jadłem i piciem. Kusocy dokuczali mieszkańcom, szczególnym zainteresowaniem cieszyły się panny na wydaniu - mówi Beata Ryń z Muzeum Wsi Kieleckiej

To były ciężkie dni dla wątroby…

- Jedzono wówczas bardzo tłusto, wśród potraw królowały mięsiwa, pierogi oraz kasze solidnie okraszone tłustymi skwarkami i olejem. Wyjadało się wszelkie zapasy, również faworków i ciast wypiekanych w głębokim tłuszczu. Należało się najeść na zapas. Były również kuligi, a samo słowo karnawał znaczy odejście od mięsa, odpuszczenie. Dlatego gospodynie po ostatkowych ucztach i przyjęciach bardzo dokładnie myły naczynia, aby nic tłustego na nich nie zostało. Na następny dzień bowiem dania w środę popielcową były absolutnie postne - kontynuuje Beata Ryń

W zwyczaju zwykło się napiętnować panny, które nie znalazły kandydata na męża podczas karnawału

- Czas karnawału to był czas na znalezienie sobie żony i męża, dlatego tak bardzo okrutnie obchodzono się z pannami, które nie zdążyły tego zrobić. Podczas karnawału ogłaszano zaręczyny, były zabawy, a i same wesela. Panienki i kawalerowie nie byli mile widziani i postrzegani, zdecydowanie politykę prorodzinną, a rodzina i dużo dzieci była symbolem dobrobytu - mówi Beata Ryń

Co takiego robiono panienkom?

- Panowie wyciągali panny na ulice i przyczepiali im na łańcuchu wielkie drewniane bele. Niektóre źródła mówią, ze dochodziły one do długości dwóch i pół metra. Panny ciągnęły te bale po ulicy w atmosferze śmiechu i szyderstwa. Mogły wykupić się z tej kary dając panom wódkę - tłumaczy Beata Ryń

Mężczyźni nie byli pod kuratelą, również kawalerowie byli napiętnowani, z nimi jednak obchodzono się nieco łagodniej

- Mężczyznom zaś przyczepiano podczas zabaw, wydmuszki z jajek, kurze łapki, śledzika, aby pokazać, ze takie kręcenie nosem i wybredność we wsi się nie podoba - kontynuuje Beata Ryń

Dziś nikt nie wyśmiewa się ze stanu panieńskiego i kawalerskiego. Z okazji zakończenia karnawału zaś organizowanych jest mnóstwo imprez – głównie w pubach, restauracjach i dyskotekach. Nie oznacza to oczywiście, że wraz z pożegnaniem karnawału ludzie żegnają się z hucznymi zabawami. Zwyczaj wstrzymywania się od biesiadowania w czasie Wielkiego Postu nie ma szans wygrać z realiami wolnego rynku. Dla większości więc „śledzik” to tylko kolejna okazja do tego, by korzystać z uroków życia. Raz na słono, raz na słodko.

My namawiamy do wyciszenia się, jak i znaleźć swój sposób na post i wstrzemięźliwość

 

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO