MIASTO
Koniec kieleckiego Chemaru


70 osób straciło pracę w kieleckim Chemarze. W przeszłości jeden z największych zakładów przemysłowych w stolicy województwa świętokrzyskiego produkujący m.in. armatury i rurociągi zatrudniał nawet pięć tysięcy osób. Obecnie produkcja została całkowicie wstrzymana.
W kwietniu tego roku sąd postawił odlewnię, zarządzaną przez rządową Agencję Rozwoju Przemysłu, w stan upadłości. Od kilku lat Chemar znajdował się w trudnej sytuacji finansowej – mimo wsparcia rządowej agencji firma stawała się coraz mniej konkurencyjna. Wartość zobowiązań kieleckiej spółki wobec wierzycieli wynosi około 20 milionów złotych. Syndyk masy upadłościowej zamierza wystawić Chemar na sprzedaż.
Losy historycznego przedsiębiorstwa i jego pracowników budzą duży niepokój związków zawodowych.
– Sytuacja jest dramatyczna, jest niedobra, ale my nadal mamy nadzieję, że zakończy się to tak, jak w KKSM-ie, który był likwidowany, a skończyło się to utworzeniem Industrii – mówi Waldemar Bartosz przewodniczący świętokrzyskiej Solidarności.
– Od bardzo dawna i bardzo źle oceniamy postępowanie Agencji Rozwoju Przemysłu, czyli właściciela Chemaru, jeśli chodzi o dbałość o kondycję tego zakładu, bo upadłość, którą ogłosił sąd, a syndyk ją realizuje, to jest skutek złego nadzoru i złego zarządzania – dodaje.
Związkowcy mają nadzieje związane z procesem sprzedaży masy upadłościowej.
– Mamy nadzieję, że w przypadku Chemaru uda się sprzedać masę upadłościową i wznowić produkcję, a pracownicy, którzy otrzymali wypowiedzenia, będą mogli wrócić do zakładu – podkreśla Waldemar Bartosz.
Pierwsza próba sprzedaży majątku spółki Chemar S.A. nie przyniosła rozstrzygnięcia. Jesienią planowane jest kolejne ogłoszenie o sprzedaży masy upadłościowej przedsiębiorstwa.
Chemar, niegdyś jeden z największych i najstarszych zakładów przemysłowych w Kielcach, powstał w 1954 roku i produkował m.in. urządzenia dla rafinerii, cukrowni i fabryk, a także armatury i rurociągi. W latach swojej świetności zakład zatrudniał ponad pięć tysięcy pracowników.








