Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

SPORT

Nieustępliwy biegowy amator

piątek, 20 kwietnia 2018 14:57 / Autor: Damian Wysocki
Nieustępliwy biegowy amator
Nieustępliwy biegowy amator
Damian Wysocki
Damian Wysocki

W najważniejszych biegach długodystansowych wygrywają zawodowcy, którzy życie podporządkowują treningowi. A jednak podczas niedawnego maratonu w Dębnie tuż za ich plecami uplasował się amator, kielczanin Mateusz Sala, który jeszcze niedawno zmagał się z… nadwagą. Dziś jego wyniki budzą podziw.

Bohater naszej historii nie mógł uwierzyć w swój wyczyn: - Kiedy finiszowałem i zobaczyłem przed sobą szarfę, pomyślałem: „To jakaś pomyłka, może ktoś pomieszał klasyfikacje”. Trudno opisać te emocje. Wiedziałem na co mnie stać, ale takiego obrotu spraw się nie spodziewałem - opowiada maratończyk, który na wielkopolskiej ziemi pobił swój rekord życiowy, wynoszący obecnie 2 godziny 35 minut i 42 sekundy. Do zawodowców jeszcze sporo brakuje, ale jak na amatora, który biega od czterech lat i normalnie pracuje, wynik budzi olbrzymi podziw. Jak to się robi?

Używki na bok

- Przygoda z bieganiem zaczęła się jak u większości - chciałem schudnąć. Motywacją stały się narodziny syna, Antka. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że za kilka lat nie będzie mógł zagrać ze mną w piłkę czy pojeździć na rowerze, a mnie pozostanie leżenie na kanapie z piwem czy papierosem - mówi czołowy świętokrzyski maratończyk.

Mateusz rozpoczął zrzucanie kilogramów u schyłku lata 2014 roku, najpierw jeżdżąc na rowerze. – Z 90 kilogramów systematycznie robiło się mniej. Później przyszła jesień i zamiast kręcić, wolałem biegać. Na początku to były marszobiegi, a wiosną następnego roku - pierwsze zawody – relacjonuje pozornie zwykłą historię.

Pozornie, bo już jego pierwsze wyniki były niewiarygodne. Oto zawody w Jędrzejowie na 10 kilometrów i po zaledwie kilku miesiącach treningów złamane czterdzieści minut. Czas, o którym marzy wielu amatorów. Pół roku później debiut w maratonie w Warszawie - złamane trzy godziny. Następnie „Korona Maratonów Polskich” oraz inne długie dystanse z coraz lepszymi czasami, aż do wspomnianego biegu w Dębnie. Dziś Mateusz Sala ma na swoim koncie również mistrzostwo Polski w biegu z wózkiem w pół-maratonie oraz rekord kraju w tej klasyfikacji. Jak tego dokonał, mimo że wcześniej nigdy nie miał nic wspólnego z wyczynem?

- Zaczęło się od spokojnych treningów. Antek miał roczek i głównie spał w wózku. Jeszcze nie mówił, ale towarzyszenie mi w bieganiu sprawiało mu przyjemność, bo się uśmiechał. To że mogliśmy razem pokonywać kilometry, było bardzo fajne - opowiada kielczanin.

- Czy mam jakieś specjalne predyspozycje? Na pewno po części, ale najważniejsza jest systematyczność. Zawsze gdy się za coś zabierałem, to na maksa, bez szukania wymówek. Pewnie, czasem się nie chce, bo trzeba wstać na trening o piątej rano. Ale to daje satysfakcję. Ja po prostu trenuję, a efekty przychodzą z każdym miesiącem. Przed każdym startem chciałem szybciej i szybciej. I to się dzieje. Poza tym ogromnie wiele daje wsparcie i wyrozumiałość rodziny - wyjaśnia Mateusz, który w okresie przygotowawczym musi pokonać około 150 kilometrów tygodniowo.

Biega dla Bartka

36-latek niemal od początku przygody ze sportem zaangażowany jest w inicjatywę „Biegnę, żeby Bartek mógł biegać”. Bartek to chłopczyk, który urodził się bez stopy. Jego rodzice, Damian i Karolina Orzechowscy, zainicjowali wspomnianą akcję, by zebrać pieniądze na protezy dla syna.

- Tym, co wyróżnia Mateusza jest skromność. Po cichu robi swoje, przyzwyczajając nas do swych świetnych wyników. Wystartował z poziomu, o którym wielu może jedynie pomarzyć. Najważniejsze, że wciąż jest dobrym kolegą, na którego można liczyć. Dlatego jesteśmy szczęśliwi, że dalej biega w naszej koszulce, choć spokojnie mógłby przejść na półamatorstwo i reprezentować barwy jakiegoś teamu - mówi Damian Orzechowski.

13 maja blisko tysiąc biegaczy po raz kolejny pokona dla sześcioletniego, uśmiechniętego blondyna dystans pięciu kilometrów. - To najważniejszy bieg w roku. Bartek nas motywuje. Jest mały, ale spowodował, że wiele osób uprawia sport. Ta impreza daje ogromną przyjemność; im dłużej się biegnie, tym jest fajniej - przekonuje Mateusz Sala.

Kiedy dopadnie go meta?

Zanim jeden z najlepszych świętokrzyskich maratończyków wyruszy na trasę by pomóc Bartusiowi, czeka go jedno z największych wyzwań: „Wings for Life World Run” w Poznaniu. To bieg inny od wszystkich, w którym… meta goni zawodników. Trzydzieści minut po ich starcie rusza samochód-meta, który z upływem czasu zatrzymuje kolejnych biegnących. Najlepsi pokonują znacznie powyżej 50 kilometrów.

- To będzie mój debiut w tej imprezie. Jestem nastawiony pozytywnie, ale z drugiej strony ciekawe, jak zachowa się organizm. Nigdy nie przebiegłem więcej niż dystans maratonu - opowiada bohater naszej historii, któremu pozostaje życzyć masy zdrowia i brać z niego przykład. Bo to, co nas ogranicza, to wyłącznie my sami.  

Damian Wysocki

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO