Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

CIEKAWOSTKI

Prezydent bez krawata

piątek, 10 stycznia 2014 09:09 / Autor: Katarzyna Bernat
Prezydent bez krawata
Prezydent bez krawata
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Czy prezydent Kielc był hipisem? Czy marszałek łamał kobiece serca? Co trener Wenta mówi zawodnikom, gdy przegrywają mecz? Jesteście ciekawi odpowiedzi? W takim razie „Wywiad bez krawata” to program dla Was! Słuchajcie Radia Plus Kielce w każdą sobotę, w godzinach od 12 do 15 i czytajcie nasz tygodnik. Będziemy w nim publikować obszerne fragmenty rozmów, których w całości posłuchacie na antenie.

Rozpoczynamy od wywiadu z prezydentem Wojciechem Lubawskim (emisja radiowa w sobotę 18 stycznia, od 12.00 do 15.00).

 

- Panie prezydencie, już niedługo będzie Pan świętował okrągłą rocznicę 60 urodzin. Na ile lat naprawdę Pan się czuje?

- Na ile? To zależy od pory dnia i pory roku. Nieraz czuję się dwudziestolatkiem, a nieraz starcem, który nie ma już żadnych motywacji. Ale ogólnie nie jest tak źle…

- Ma Pan rodzeństwo. Jest podobne do Pana?

- Mam o 6 lat młodszą siostrę. Na szczęście fizycznie w niczym mnie nie przypomina, jest ładną kobietą. Mieszka w Kielcach, a nasze relacje są bardzo dobre.

- Czy pan i małżonka macie jakieś zwierzęta domowe?

- Już nie. Z reguły zwierzęta kupuje się ze względu na dzieci, a one już są samodzielne. Poza tym obowiązki moje i żony nie pozwalałyby nam zajmować się jakimś pupilem. Mieliśmy jednak kiedyś królika, który ku zdziwieniu weterynarza żył o wiele dłużej niż przewidywały to uwarunkowania jego rasy. Ja nazywałem go Pasztet, a córka - Plamka. Był z nami 9 lat, wszyscy bardzo go kochaliśmy, aż pewnego dnia obraził się na nas, przestał jeść i zdechł. A my oczywiście płakaliśmy jak bobry.

- Na pewno kojarzy pan Prezydent książkę Czesława Janczarskiego „Jak Wojtek został strażakiem”. Czy będąc dzieckiem choć przez chwilę marzył pan o karierze w tym zawodzie?

- Wie Pan co? Może miałem jakieś wyjątkowe dzieciństwo, ale nigdy nie zastanawiałem się kim będę w przyszłości, zwłaszcza, że początkowo mój stosunek do szkoły i nauki był dosyć luźny. Bardziej interesowali mnie koledzy i podwórko. Książkę kojarzę o tyle o ile, nie marzyłem o karierze strażaka, ale o mały włos nie spowodowałem kiedyś jako dziecko groźnego pożaru.

- Czy od najmłodszych lat wykazywał Pan cechy przywódcy? Jest Pan prezydentem i chcąc nie chcąc funkcja ta polega na umiejętnym zarządzaniu.

- Chyba nie… Nigdy też nie byłem duszą towarzystwa, raczej wolałem przystawać na propozycje innych. A że zawsze znalazł się jakiś kierownik, to mi to pasowało…

- A był Pan grzecznym dzieckiem?

- Nie, nie… absolutnie! Pomysłów miałem tysiące, każdy szalony i każdy kończył się karą. Nie chcę tu nawet o nich wspominać, żeby nie dawać żadnych wzorców, bo ktoś mógłby powiedzieć: „Jak będziesz tak robił, to zostaniesz prezydentem”. Ale na pewno byłem łobuziakiem. Co prawda, na szczęście nie miałem żadnych inklinacji, aby zostać przestępcą, ale poważnie zacząłem traktować życie i szkołę dopiero, kiedy miałem iść do wojska. Jednak nie wyobrażałem sobie siebie w mundurze.

- Nie?

- A nie, bo wojsko pozbawiło mnie marzeń o romantycznym miesiącu miodowym! Dostałem powołanie mając 28 lat, dokładnie 4 maja 1981 roku, a dwa dni wcześniej brałem ślub z Gosią. W grudniu, wiadomo, wybuchł stan wojenny, dopiero w kwietniu zostałem zwolniony Miło jednak wojsko wspominam. Poza tym tam pierwszy raz zapuściłem wąsy.

- A propos: myślał Pan kiedyś o ich zgoleniu?

- Oczywiście. Już kiedyś powiedziałem: zgolę je, gdy Korona zdobędzie mistrzostwo Polski. A zdobędzie je w przyszłym roku, to wiem…

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Majchrzyk

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO