Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

KTT u stóp Świętej Góry

wtorek, 08 lipca 2014 07:08 / Autor: Katarzyna Bernat
KTT u stóp Świętej Góry
KTT u stóp Świętej Góry
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Rozmowa z Elżbietą Szlufik-Pańtak, choreografem, dyrektorem Kieleckiego Teatru Tańca.

- Kielecki Teatr Tańca wystąpił w Traviacie Giuseppe Verdiego, wystawionej podczas Międzynarodowego Festiwalu Operowego w sercu Izraela, u stóp Świętej Góry Masada. Choreografia była autorstwa pani i pani męża, Grzegorza Pańtaka. To ogromny prestiż, ale pewnie i przygoda?

- Tak, to wszystko było inne, kosmiczne, niezmierzone, zachwycające. Mieliśmy próby na pustyni Judzkiej, nad morzem Martwym. W tle Święta Góra. Wszędzie piasek i żar lejący się z nieba. Robiliśmy próby od godziny 18 do trzeciej nad ranem. Same przygotowania były przygodą. Na potrzeby opery powstały trybuny na dziesięć tysięcy widzów, zaplecze i infrastruktura dla artystów oraz scena ze scenografią przedstawiającą Paryż. Zbudowano łuk tryumfalny. Goście, udając się na swoje miejsca, popijali szampana i jedli francuskie ciasteczka. Tradycyjne dzwonki teatralne, obwieszczające początek przedstawienia, zastąpił olbrzymi talerz, wydający metaliczny, egzotyczny dźwięk.

- Trudno się tańczy w takiej scenerii?

- Tancerze występowali na dwóch pochyłych scenach. Wszędzie leżał piasek, więc nie było to łatwe. Ale wszystko wyszło wspaniale. Publiczność przyjęła nas owacyjnie.

- Jak to się stało, że kielecki teatr zatańczył w operze na pustyni w Izraelu?

- To nie jest przypadek. W 2010 r. Grzegorz Pańtak tańczył w operze Turandot, wystawianej przez tego samego reżysera, Michała Znanieckiego, na wolnym powietrzu we Wrocławiu. Była również znakomicie przyjęta. Już w zeszłym roku dostaliśmy propozycję wystąpienia na tym festiwalu w Izraelu, ale ze względu na sytuację polityczną nie doszedł on do skutku, i dlatego pojechaliśmy dopiero w tym roku.

- Występ Kieleckiego Teatru Tańca to nie tylko wisienka na torcie w Traviacie, ale i kawał dobrego przedstawienia…

- Cała opera zaczęła się od naszego występu: tańca na tle wielkiego zegara symbolizującego upływający czas. Również trzeci akt rozpoczął się mocnym uderzeniem naszych artystów. Tym razem scena należała wyłącznie do nich. Porywające, brawurowe wykonanie tańca hiszpańskiego oraz płomienie i sztuczne ognie nie bez powodu wywołały falę owacji. Nasi tancerze towarzyszyli również głównej bohaterce opery w ostatniej drodze. Ubrani na czarno, w czarnych maskach, byli naprawdę poruszający. Na pochwałę zasługuje reżyser światła Bogumił Palewicz, który z ich cieni stworzył posępne zjawy na kształt duchów przeprowadzających Violettę do krainy umarłych.

- Jaki był odbiór Traviaty?

- Każde państwo ma jakąś umiłowaną tradycję, w Izraelu kochają opery. Opera Narodowa Izraela wystawiała już w tym miejscu Nabucco, Carmen, Turandota. Mieliśmy cztery występy: 12,14, 16 i 17 czerwca oraz próbę główną z publicznością. Obejrzało nas niemal 50 tysięcy widzów z całego świata, miłośników opery i turystów. Byli zachwyceni przedstawieniem. Od lat w to miejsce, znajdujące się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, zjeżdżają widzowie chcący zobaczyć nie tylko kolejną operę, ale niezwykłe widowisko.

- Czy rozmawialiście państwo o następnym festiwalu?

- Tak, już dostaliśmy propozycję wystąpienia w kolejnej edycji Festiwalu Operowego u stóp Masady. Wystawiana będzie Carmina Burana.

- Najbliższe plany teatru?

- Od przygody w Izraelu występowaliśmy już na festiwalu w Busku i podczas Święta Kielc. Planujemy krótki urlop, i znów do pracy.

- Dziękuję za rozmowę.

Dorota Kosierkiewicz

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO