Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

SPORT

[KOMENTARZ] Jakoś to będzie?

poniedziałek, 08 listopada 2021 12:26 / Autor: Damian Wysocki
[KOMENTARZ] Jakoś to będzie?
[KOMENTARZ] Jakoś to będzie?
Damian Wysocki
Damian Wysocki

W sieci nic nie ginie. Kilka dni temu na YouTubie, w propozycjach do obejrzenia, wyświetlił mi się materiał prezentujący kulisy rewanżowego meczu Vive Kielce z Metalurgiem Skopje, który dał nam historyczny, pierwszy awans do Final4 Ligi Mistrzów.

To było coś. Szczególnie ubawiłem się podczas trzech sekund z konferencji Bogdana Wenty: – Może, kiedyś władze miasta rozbudują tę halę – powiedział ówczesny trener. Życie pisze jednak przewrotne scenariusze, bo teraz tym tematem zajmuje się już prezydent Wenta. Wszystko wskazuje na to, że przy ministerialnym wsparciu obiekt za trzy, cztery lata zyska nowy kształt. Aby zapełnić ponad sześciotysięczne trybuny kibice muszą dostać show z najwyższej półki. I tu dochodzimy do sprawy najważniejszej. Teraz to mamy, ale co będzie za kilka lat?

Chyba nic się nie zmieni. Klub ma mocarstwowe plany. W ostatnich tygodniach Bertus Servaas ogłaszał kolejne transfery. Rozmach ogromny. Wolff, Nahi, Dujszebajew, Karaliok, Remili, Skube, do tego wielu młodych, utalentowanych z głodem zwycięstw… Oczami wyobraźni widzimy już zespół, który rok rocznie rywalizuje o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Podstawy są, przecież już teraz zespół Tałanta Dujszebajewa ma na to szanse. W tym sezonie pewnie pokonał już Telekom Veszprem i Paris Saint-Germain. Po tym, nawet zbliżające się mecze z wielką Barceloną nie wydają się straszne.

Jest jednak koniec roku, żyjemy w Kielcach, i już wiem, co stanie się na przełomie listopada i grudnia. Czeka nas kolejna przepychanka dotycząca wsparcia sportu przez miasto. Tym razem w innej perspektywie, bo skończyła się umowa z Koroną, wedle której klub miał zagwarantowane 2,5 miliona złotych. W miejskiej kasie z roku na rok jest coraz bardziej mikro i przykro. Fundusze przeznaczone na sport są coraz mniejsze, a każdy ma swoje potrzeby. I wedle każdego, są one najważniejsze. Korona jest miejska, bije się o awans do ekstraklasy, więc zapewne będzie oczekiwała porównywalnego wsparcia. Tym bardziej, że to może być ostatnia szansa. Jeśli nie zostanie wykorzystana, klub znów stanie nad przepaścią. Bez trudu można  wyobrazić sobie scenariusz, gdzie bez powrotu do elity, z hojnego sponsorowania drużyny wycofa się firma Suzuki. Nawet przy największych chęciach prezesa Piotra Dulnika. Biznes jest biznes. Jak ktoś wykłada spore pieniądze, to oczekuje zwrotu. Pierwsza liga tego nie daje. Łomża Vive z roku na rok otrzymywała coraz mniej. Ostatnio 1 milion 135 tysięcy. W opinii klubu to zdecydowanie za mało jak na wartość marketingową. Bertus Servaas często podkreślał, że zawodnicy więcej zwracają do budżetu z tytułu podatków.

Ograne argumenty jednej i drugiej strony. Miasto przy tym wszystkim wygląda jak szatniarz z „Misia”, który na prośby klubów odpowie: „nie mamy pańskiego płaszcza (pieniędzy) i co pan nam zrobi”. Rzeczywiście może nie mieć. Boli to, że ten smutny film będzie grany po raz kolejny. Mija tyle miesięcy, a nikt nic nie robi, aby znaleźć rozwiązanie problemu. To trudne, ale nie doszło do klarownych rozmów. Zaraz usłyszymy kłótnie o tym, kto jest ważniejszy: Korona czy Vive. Cóż… i jedni i drudzy. Porównywanie sukcesów? Nie ma sensu, bo to jak zestawianie krzesła z krzesłem eklektycznym.

Każdy ma swoje potrzeby. Ambicje Łomży Vive są ogromne. Sukcesy jednak kosztują. Na tle konkurentów jednak zdecydowanie mniej, bo klub ma zdecydowanie mniejszy budżet od głównych rywali w Europie. Ma jednak prezesa Bertusa Servaasa, a przede wszystkim trenera Tałanta Dujszebajewa. To on działa na wielu zawodników jak magnes. To po jego przyjściu klub zrobił krok do przodu. Bogdan Wenta wprowadził go na europejskie salony, ale Kirgiz pozwolił się na nich rozgościć. I wiecie Państwo co? Tak sobie myślę, że te utrudnione rozmowy w sprawie wsparcia dla osiemnastokrotnego mistrza Polski to jednak trochę podrażniona ambicja byłego trenera. Nie znajduję innego argumentu, nawet jak ktoś temu zaprzeczy. To, że miasto nie może spełnić oczekiwań wszystkich jest normalne. Z drugiej strony, jak jednak ma czuć się klub, który regularnie reprezentuje miasto w Europie z dużym powodzeniem, z tym, że na większe wsparcie marketingowe zasługuje drużyna grająca na zapleczu ekstraklasy?

Ja bym się wkurzył. I coś mi się wydaje, że Bertus Servaas też. Miasto nie gra w otwarte karty. Jest czajenie się i myślenie: „jakoś to będzie”. Żeby tylko nikt nie obudził się za późno, gdy kiedyś najlepszy klub piłki ręcznej będzie grał w innym mieście. Brzmi jak szantaż, groźba? Być może, ale przecież lepiej mieć w budżecie kilka milionów więcej, niż nieustannie się o nie prosić. I wtedy, na co komu będzie ta rozbudowana hala?

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO