Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

SPORT

Możdżeń: zabrakło "napoczęcia" rywala

niedziela, 10 grudnia 2017 09:41 / Autor: Damian Wysocki
Możdżeń: zabrakło "napoczęcia" rywala
Możdżeń: zabrakło "napoczęcia" rywala
Damian Wysocki
Damian Wysocki

- Arce należą się gratulacje, bo wygrali zasłużenie. Dzisiaj było widać to o czym mówiliśmy w ostatnich tygodniach - ciągle musimy się uczyć. Rywal pokazał nam nasze granice. Nie będziemy się poddawać i spuszczać głów, do tej pory graliśmy dobrą rundę. Zdarzają się takie mecze jak ten - powiedział po przegranym spotkaniu z Arką Gdynia Gino Lettieri, trener Korony Kielce.

- Teraz musimy ciężko pracować, aby znowu wygrywać. Dwie bramki strzeliliśmy sobie praktycznie sami. Przy pierwszej zanotowaliśmy stratę, druga padła po rykoszecie. W pierwszej połowie oddaliśmy siedemnaście strzałów na bramkę i nic z tego nie wpadło. Myślę, że jeśli zagralibyśmy godzinę dłużej to dalej nie zdobylibyśmy gola - uzupełniał włoski szkoleniowiec.  

Korona przez większość pierwszej połowy nadawała ton rywalizacji. "Żółto-czerwoni" raz za razem zagrażali bramce Arki, ale to goście niespodziewanie wyszli na prowadzenie po golu Rafała Siemaszki.

- Nie mieliśmy tego szczęścia z poprzednich meczów, miała je za to Arka. Możemy wymieniać sytuacje, które nie wpadły: sam na sam Eli, czy uderzenie po koźle "Rymana". Steinbors miał dzisiaj magnez w rękach, bo co nie leciało to wpadało mu do koszyczka, albo notował świetne interwencje - komentował pomocnik Korony, Mateusz Możdżeń.

W drugiej połowie Arka zagrała zdecydowanie lepiej i dosyć szybko rozstrzygnęła mecz. W 49. minucie bezpośrednio z rzutu wolnego gola strzelił Marcin Warcholak, a po godzinie gry było już 3:0 po efektownej bramce Mateusza Szwocha.

- Zabrakło napoczęcia rywala. Z perspektywy boiska spotkanie układało się tak jak myśleliśmy. Kreowaliśmy grę, czasami brakowało ostatniego podania lub skuteczności. Kończy się długa seria. Szkoda, że u siebie. Na pewno te rozmiary nie są najlepsze - wyjaśniał "Możdżu".

- Spodziewaliśmy się, że będzie to ciężki mecz. Wiedzieliśmy jakimi elementami Arka nam może zagrozić. Wszystko się sprawdziło. W pierwszej połowie mieliśmy kilka doskonałych sytuacji, żeby pierwsi strzelić bramkę i wydaje mi się, że gdyby coś wpadło nie byłoby źle. Jeśli chodzi o utrzymywanie się przy piłce, budowanie akcji to w pierwszej części było dobrze. W momentach zawieszenia, po stracie Arka korzystała ze swojej najmocniejszej strony, a więc kontrataków i wrzutów z autów - mówił Bartosz Rymaniak.

- W przerwie mówiliśmy sobie, żeby mocno wejść w drugą połowę, a dostaliśmy gonga po wolnym z rykoszetu. Znowu brak szczęścia. Nam dzisiaj nic nie chciało wpaść. Nawet jakbyśmy grali 120. minut to też by tak było. Musimy wyciągnąć wnioski. W drugiej połowie już taktycznie nie wierzyliśmy w to, żeby grać cierpliwie. Pierwszy raz przegraliśmy 2:0. W poprzednich meczach od razu łapaliśmy kontakt. Tutaj tego zabrakło. Fajnie, że następny mecz jest już we wtorek więc będziemy mogli wymazać plamę - zakończył "Ryman".

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO