Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

SPORT

Miśkiewicz: gdybym zawalił, to mógłbym być na długo schowany do szafy

sobota, 22 grudnia 2018 18:53 / Autor: Damian Wysocki
Miśkiewicz: gdybym zawalił, to mógłbym być na długo schowany do szafy
Miśkiewicz: gdybym zawalił, to mógłbym być na długo schowany do szafy
Damian Wysocki
Damian Wysocki

Korona Kielce w ostatnim tegorocznym meczu bezbramkowo zremisowała z Miedzią Legnica. Bohaterem "żółto-czerwonych" został Michał Miśkiewicz, który w sobotni wieczór na Suzuki Arenie popisał się kilkoma dobrymi interwencjami. Dla 29-letniego golkipera był to pierwszy występ od marca, kiedy bronił jeszcze barw portugalskiego CD Feirense.  – To był wóz, albo przewóz. Gdybym zawalił mecz, to mógłbym być długo schowany w szafie. Poszło w miarę okej, dlatego trener będzie miał do myślenia – powiedział golkiper.

Od początku sezonu pewne miejsce w kieleckiej bramce miał Matthias Hamrol. 25-latka z występu w ostatnim tegorocznym meczu wyeliminował jednak uraz. To otworzyło szansę debiutu Miśkiewiczowi, który ją wykorzystał. Były golkiper Wisły Kraków miał sporo pracy. Miedź oddała dziewięć celnych strzałów.

– Jeśli bramkarz zagra na zero, to nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, aby nie był zadowolony. To był priorytet. Po długim czasie nie jest łatwo wskoczyć do bramki, szczególnie w miejsce Matthiasa, który w dotychczasowych meczach prezentował się dobrze. Trener bramkarzy przed spotkaniem powiedział mi, że we mnie wierzy. Wiedział, że jestem dobrze przygotowany. Ja zrobiłem to samo. Drugą rzeczą było zachowanie koncentracji. Po takiej przerwie ważne, aby nie dopuścić do żadnych głupich błędów – wyjaśniał Miśkiewicz.

Sobotni pojedynek nie należał do najładniejszych. Korona kilka razy nadziała się na groźne kontry gości, którzy stworzyli bardziej klarowne okazje.

– Myślałem, że jak gramy u siebie to w jakiś sposób zdominujemy Miedź, było odwrotnie. Z perspektywy meczu możemy być zadowoleni z tego wyniku. Przed zakładaliśmy zwycięstwo, ale teraz musimy przyjąć to, co jest – wyjaśniał bramkarz.

Miśkiewicz długo czekał na swoją szansę. Do Korony trafił tuż przed zamknięciem letniego okienka transferowego. Gino Lettieri często odsyłał go na mecze do czwartoligowych rezerw, natomiast na ławkę rezerwowych na ekstraklasowe pojedynki brał Pawła Sokoła.

– Nie galopowałbym się z tym numerem trzy. Pomysł trenera Lettieriego był trochę inny. On mi to wszystko wyjaśnił. Teraz widzę, że to po części zaprocentowało. Trener chciał, żebym grał w rezerwach, aby zachować rytm meczowy. On sporą część zawodników, którzy nie grają lub nie są w "osiemnastce" wysyła do drugiego zespołu. To dla niego ważne. Do wszystkiego podchodziłem z dużym spokojem. Trener Dreszer na treningach buduje bardzo dobrą atmosferę, przez to nie dało się odczuć kto jakim jest numerem. Wszyscy pracujemy mocno na swoją szansę. Nie ukrywam, że przyszedłem tutaj, aby grać. Nie chcę siedzieć na ławce i za pół roku odejść – tłumaczył wychowanek Kmity Zabierzów.

Miśkiewicz przed drugą częścią sezonu nie składa broni w walce o miejsce w bramce kieleckiego klubu.

– Przed nami obóz przygotowawczy, kilka sparingów. Wysyłam sygnał, który w jakiś sposób na pewno zostanie odebrany – zakończył.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO