Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

MIASTO

Niespodziewany finał spotkania na Podkarczówce. Mieszkańcy opluci i zwyzywani

czwartek, 08 lipca 2021 17:47 / Autor: Weronika Karyś
Niespodziewany finał spotkania na Podkarczówce. Mieszkańcy opluci i zwyzywani
Niespodziewany finał spotkania na Podkarczówce. Mieszkańcy opluci i zwyzywani
Weronika Karyś
Weronika Karyś

Krzyki, wyzwiska, obraźliwe gesty i łzy – tak zakończyło się środowe (7 lipca) spotkanie na osiedlu Podkarczówka. Spór dotyczy inwestycji deweloperskich planowanych na terenie rezerwatu.

O sytuacji na osiedlu Podkarczówka pisaliśmy już nie raz. Wszystko zaczęło się „przez przypadek”, od wizyty komisji rewizyjnej, w trakcie której mieszkańcy dowiedzieli się, że na południowym zboczu wzgórza Karczówka planowana jest duża inwestycja deweloperska. Ponad czterysta osób postanowiło się jej sprzeciwić.

Dzięki zaangażowaniu wiceprzewodniczącej Joanny Winiarskiej udało się wstrzymać wydawanie warunków zabudowy na tym terenie, a następnie uchwalić projekt dotyczący sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w rejonie ulicy Świętej Barbary. Obecnie trwają konsultacje społeczne w tej sprawie. Zorganizowane przy pomocy radnej środowe (7 lipca) spotkanie miało przypomnieć o możliwości wypowiedzenia się w temacie, głównych problemach oraz priorytetach.

- Mówimy tutaj o trzech budynkach. Każdy o powierzchni 216 metrów kwadratowych i trzech kondygnacjach. Powierzchnia zabudowy każdego z nich ma wynosić 800 metrów kwadratowych, w tym 600 powierzchni użytkowej. Doliczyliśmy się około 90 potencjalnych mieszkań, w przypadku gdy kolejni inwestorzy wystąpią o realizacje podobnych projektów na sąsiednich działkach. Przeliczamy to na ilość samochodów – będzie ich 150, może więcej – tłumaczy Ryszard Stępień.

- Nie jesteśmy przeciwko człowiekowi i jego własności ziemskiej, ale jesteśmy za przyrodą. Inwestycja spowoduje, że umrą dzięcioły, jeże, motyle, dziewanna i dzika poziomka, sarny też tego nie przeżyją. Od pokoleń walczę o tę ziemię i jej dobro i dalej będę - mówi Anna Klikowicz.

Pani Krystyna mieszka na Podkarczówce ponad 60 lat i bardzo dobrze pamięta jego budowę. – Nie było tu praktycznie nic. Cztery domy i pola. Swego czasu zabiegaliśmy o drogę dojazdową do świętej Barbary. Dostaliśmy odpowiedź z Urzędu Miasta, że to są tereny zielone, pod ochroną i nie ma żadnej możliwości wybudowania drogi. Zastanawia mnie, skąd teraz raptem deweloperzy mają pozwolenie na budowę. Dla mnie to jest rozbój w biały dzień – stwierdza.

Mieszkańcom zależy przede wszystkim na zdrowej i spokojnej starości. - Mieszkamy tu kilkadziesiąt lat. Myśleliśmy, że dożyjemy tutaj spokojnej starości, a od kilku miesięcy żyjemy w nieustannym stresie i obawie o to, co będzie dalej. Jeżeli inwestorzy wykonają swoje plany, to będzie dla nas oznaczało koszmar. Drogi dojazdu do spornego terenu to wąskie, osiedlowe uliczki, już zbyt ciasne, o niewłaściwej nawierzchni. Uniemożliwiają one obsługę planowanej inwestycji, a później jej eksploatacje przez nowych mieszkańców - stwierdza Anna Stępień.

Szybko okazało się jednak, że sprawa jest o wiele bardziej złożona. Walczące o los osiedla osoby od kilku miesięcy spotykają się z hejtem ze strony inwestora i właścicieli działki, zarówno w internecie, jak i na żywo.

- Kiedy w niedzielę, za zgodą księdza proboszcza, zbieraliśmy podpisy po mszach, inwestor z całą rodziną podchodził do nas i mówił, że jesteśmy kłamcami i oszustami. Były to agresywne słowa. Próbował nam również robić zdjęcia – mówi Bożena Jońca.

- My nie mamy w sobie agresji, a z agresją spotykamy się z drugiej strony. Z niezasłużonym hejtem i wyzwiskami – dodaje Anna Klikowicz.

Pani Marta Ziopaja podkreśla z kolei, że prowadzone działania są zgodne z prawem. - Robimy tylko to, do czego jesteśmy uprawnieni. Zbieraliśmy podpisy pod wnioskami, co wynika z wszczętej procedury. Nikt nam nie może tego zabronić. Skierowanie w naszą stronę hejtu tylko dlatego, że przestrzegamy prawa i działamy zgodnie z procedurą uważamy za bardzo niestosowne – mówi.

Po kilkudziesięciu minutach na spotkaniu pojawiła się przedstawicielka inwestora z córkami. Niedługo później przyszła również jej mama. Starsza kobieta, bez zgody, zaczęła robić zdjęcia uczestnikom spotkania, a kiedy jeden z mieszkańców zwrócił jej uwagę pokazała środkowy palec. Następnie splunęła na ulicę i siłą zabrała córkę oraz płaczące wnuczki z miejsca spotkania. Niestety, mimo dwóch prób nie udało nam się porozmawiać z drugą stroną konfliktu.

- Mam nadzieję, że wkrótce odbędzie się spotkanie z przedstawicielami mieszkańców zarówno jednej jak i drugiej strony, podczas którego w merytorycznej, wolnej od złych emocji dyskusji uda się wypracować rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony – stwierdziła na koniec wiceprzewodnicząca Joanna Winiarska.

Do sprawy będziemy jeszcze wracać.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO